- Widzę, że się obudziłaś. Jesteś głodna? - zapytała śmiało, trochę ostrym tonem.
- Nie dziękuję - odpowiedziałam grzecznie i podeszłam do niej. - Możesz mi powiedzieć gdzie jestem?
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Była to zwykła kuchnia, wyłożona jasnymi kafelkami, niezbyt duża. Był w niej standardowo zlew, kuchenka, piekarnik, wyglądała na najzwyklejszą domową kuchnię. Nie przypominała sterylnego pokoju, w którym przed chwilą byłam.
- Eh no to nieźle, nawet nie wiesz gdzie sypiasz. - Uśmiechnęła się zadziornie i wróciła do przerwanej czynności.
Zdziwiło mnie trochę jej zachowanie.
- Myślałam, że taka mała dziewczynka jak ty będzie milsza - powiedziałam całkiem szczerze.
- Nie jestem mała.
- Jesteś, jesteś. - Obie odwróciłyśmy się w stronę głosu i zobaczyłyśmy blondyna.
- Wcale, że nie, Max. - Dziewczynka zrobiła naburmuszoną minę i wyszła.
Zdałam sobie sprawę, że dopiero teraz dowiedziałam się jak ten chłopak ma na imię, a poza tym nie wiedziałam gdzie jestem i czego on ode mnie chce. - Więc masz na imię Max? - Zaczęłam jakoś rozmowę, aby małymi krokami dowiedzieć się więcej.
- No tak nie przedstawiłem się wcześniej. - Posłał mi zakłopotany uśmiech. - Jestem Max Jason Calver, miło mi poznać.
Zaczęłam się mu przyglądać. Był ode mnie wyższy, miał chyba z 175cm. Blond włosy przysłaniały mu oczy, które miały różne kolory. Obleciałam go całego wzrokiem i wydawał się całkiem fajny, ale nie ocenia się książki po okładce.
- Tak mi też...chyba. Mnie już znasz, tak właściwie mógłbyś mi wytłumaczyć co się tu dzieje? Znaczy wiesz gdzie jesteśmy, co tu robimy, a czyje to ciuchy? - Zastanowiłam się czy takie pytania prosto z mostu były w porządku. Miałam zaczynać powoli.
- Tak to moje, mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza, ale ubrania Charlie były by dla ciebie za małe, twoje się już raczej do niczego nie nadają. - Podrapał się po głowie.
Zaczęłam analizować jego słowa. Miałam na sobie jego t-shirt i dresowe spodnie, czyli on mnie widział...miałam wielką nadzieję, że się mylę.
- Proszę, powiedz mi, że to nie ty... - Nie chciałam dokończyć tego zdania.
- Aaa to nie bój się, nie widziałem cię... etto... znaczy nie ja cię przebierałem i w ogóle.... - Zaczął machać rękami przecząc, a ja westchnęłam z ulgą.
- Ahh to dobrze, nie bardzo wiem gdzie jestem, znaczy w kuchni, ale chodzi mi o to w jakim miejscu, znaczy wiesz o co mi chodzi.
- Tak, ale trzeba dużo tłumaczyć. Wyjaśnię ci wszystko w skrócie. Jesteśmy właśnie w Agencji Ghost, no wiesz ta przy ulicy Bernes. Niezbyt oryginalna nazwa, ale cóż... Zajmujemy się wyłapywaniem dusz, pomaganiem dobrym i niszczeniem tych złych, zresztą o tym sama się przekonałaś niedawno. O duszach będziesz się jeszcze uczyć, więc nie będę ci tu tłumaczyć. Między innymi szukamy takich osób jak ty, ja, czy ta przemiła dziewczynka, którą spotkaliśmy. Widzimy to co zostało z ludzi po śmierci dzięki naszym oczom, to wiesz ta...no...etto... już wiem heterochromia. Różnobarwność tęczówek. To pozwala nam zobaczyć coś czego normalnie nie widać, jeszcze nie do końca wiadomo, jak dokładnie działa, ale osoby z tym widzą duchy. Dziwne nie? - Zerknął na mnie, a ja wzruszyłam ramionami.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Oczywiście wierzyłam mu, przecież sama widziałam te demony i dusze. Już od małego uważałam, że to ciekawe, ale jak zaczęli się wyśmiewać. Potem prawie wysłali mnie do wariatkowa.
- A ja przez całe życie myślałam, że to przez to, że prawie umarłam. - Usiadłam na krześle i zaczęłam gapić się na blat.
- Umarłaś?
- No jak się urodziłam to nie oddychałam przez jakiś czas, całkiem długo, chyba z godzinę. No, ale jakimś cudem przeżyłam, ale co ja będę mówić, nadal nie wiem wszystkiego o tym miejscu - powiedziałam od razu, nie chciało mi się mówić o mnie.
- Może to jest jakoś powiązane z tym... - zamyślił się chwilę, a potem spojrzał na mnie. - Wiesz jakbyś zaczęła tu pracować to wszystkiego byś się dowiedziała, o sobie, o tym miejscu, a poza tym byś pomogła tej agencji. Na świecie jest wiele duchów, demonów, dobrych i złych, więc może chciałabyś pomóc?
Co ja miałam w tej sytuacji zrobić? W końcu dowiedziałam się częściowo, dlaczego widzę rzeczy, których inni nie widzą, a poza tym naprawdę mogę się do czegoś przydać. Wzdrygnęłam się na myśl tych potworów, które chciały mnie złapać. Może będę wiedziała dlaczego akurat mnie. Chociaż nie byłam jeszcze pewna tej decyzji, to jest też raczej niebezpieczne.
- Sama nie wiem... mogę się nad tym zastanowić? - zapytałam i zaraz dokończyłam. - W domu.
- Tak, tak nie ma problemu, zaraz się zadzwoni i cię odwieziemy. - Wyciągnął telefon i wykręcił jakiś numer. Zaczął coś tłumaczyć do słuchawki, po chwili kiwnął głową i rozłączył się.
- Możemy iść? - Wstałam z krzesła i podeszłam do niego.
- Tak, chodź za mną. - Wyszedł z kuchni, a ja za nim.
Znaleźliśmy się na długim korytarzu. Szłam za nim nawet się nie rozglądając, bo po prostu nie było na co patrzeć. Kremowe ściany i ciemna podłoga, nic więcej. W końcu zobaczyłam jakieś drzwi, a obok był przyczepiony, jakby czytnik. Max wyciągnął z kieszeni kartę i przesunął ją pod urządzeniem. Po chwili drzwi same się otworzyły, a my wyszliśmy z korytarza. Stanęłam na środku ogromnego salonu i spojrzałam w górę. Sufit był wysoko, a z niego zwisał żyrandol. Wielki, nie kryształowy, ale zwykły żyrandol.
- Chodź idziemy dalej - usłyszałam i szybko dogoniłam chłopaka.
Potem mieliśmy wyjść na zewnątrz, ale zatrzymałam się przed drzwiami.
- Max, pożyczyłbyś mi jakieś buty? - zapytałam nieśmiało i popatrzyłam gdzieś w bok.
- No tak, przepraszam zapomniałem. - Zniknął mi na chwilę z oczu, ale zaraz wrócił niosąc parę adidasów. - Te już są dla mnie za małe, więc dla ciebie powinny być dobre, możesz je potem wyrzucić.
- Dziękuję.
Rzeczywiście były dla mnie dobre, mimo, że znoszone to całkiem wygodne. Za duży t-shirt, dresowe spodnie i adidasy tworzyły dziwne połączenie, ale lepsze to niż nic. Wyszliśmy na zewnątrz, a tam czekał na nas samochód. Granatowe BMW. Muszę przyznać, że nie często jeździłam samochodem, ale jakbym miała taki w garażu to chyba bym zaczęła. Wsiedliśmy do środka, a kierowca przywitał chłopaka skinieniem głowy. Ja usiadłam z tyłu, a blondyn z przodu. Przez całą drogę jechaliśmy w milczeniu, ale chyba nikomu to nie przeszkadzało, zresztą Max i tak słuchał muzyki. Gdy podjechaliśmy pod mój dom wysiadłam, a Calver za mną.
- Jak już będziesz wiedziałam to zadzwoń pod ten numer. - Uśmiechnął się, a ja spojrzałam na wizytówkę w jego dłoni.
Wzięłam ją, a potem uśmiechnęłam się, pożegnałam i ruszyłam do domu. Weszłam niepewnie do środka, ale nie słyszałam żadnych dźwięków. Ściągnęłam buty i odruchowo odstawiłam je na półkę. W sumie były całkiem fajne, wygodne. Nie wyrzucałam ich na razie. Cicho przeszłam przez salon i otworzyłam drzwi do pokoju cioci. Wszystko było normalne, spała cicho pochrapując, ja wycofałam się i zaczęłam wchodzić po schodach do mojego pokoju. Uchyliłam drzwi, gotowa na wszystko, ale zdziwiłam się. Rzeczy były poukładane, Neko spał na swoim miejscu, a Jack na moim łóżku. Podeszłam na palcach do niego i zaczęłam się przyglądać. Po tej strasznej nocy nie było żadnych śladów.
Wzruszyłam ramionami i odłożyłam wizytówkę na biurko. Wzięłam czyste i przede wszystkim moje ubrania z szafy. Przed wyjściem do łazienki jeszcze raz ogarnęłam wzrokiem pokój.
- To była dziwna noc - westchnęłam i cicho zamknęłam za sobą drzwi.
Coś od Pauli:
Na samym początku przepraszam za opóźnienia :( Chciałam wstawić go wcześniej, ale miałam małe problemy z laptopem. Niestety Zbyszek poszedł do naprawy i teraz korzystam z starego xD Już jak zwykle tylko przejrzałam rozdział, dlatego przepraszam też za błędy. Powoli wszystko się wyjaśnia i wgl... Ehh, ale za tydzień szkoła, zobaczymy co to będzie, na razie bloga nie zawieszam. W razie czego zobaczy się jak będzie później. To się rozpisałam, a właśnie powoli dobijamy do 2000 wyświetleń za co naprawdę dziękuję ^^
Akcja dokarmiania autorki! Jeden komentarz = jeden uśmiech więcej!!! :D
Rozdział fajny :) Taki przerywnik od akcji :) I tak moim ulubionym jest tamten..ty wiesz, który :P
OdpowiedzUsuńZaczyna się robić ciekawie :) Cieszę się, że jest tyle wyświetleń, ale szkoda, że komentarzy nie tyle :P
B.
Dziękuję ^^ No akcja powoli się rozwija... zobaczymy co będzie potem. Też jestem trochę zawiedziona liczbą komentarzy, ale może kiedyś to się poprawi, a na razie motywację mam w liczbach wyświetleń :D
UsuńDziękuję :)