wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział XIX

Obudził mnie ból w lewym ramieniu, był nieznośnie pulsujący i drażniący. Powoli otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to twarz Maxa tuż nad moją.
- Wiesz co to przestrzeń osobista? - zapytałam, a chłopak nadal się na mnie gapił z bliskiej odległości. - Mam gdzieś pryszcza czy coś?
- Nie, tak po prostu chciałem przyjrzeć ci się z bliska. - Odsunął się i usiadł na końcu łóżka. - Nie było tak strasznie prawda? Już jest po wszystkim.
- Tak, ale ramię mnie boli - powiedziałam i podniosłam się do pozycji siedzącej rozglądając się po pokoju.
Rozpoznałam od razu te sterylnie białe ściany, widok z okna i ogólny wygląd. Tutaj wylądowałam po ataku demonów w moim domu. Nic się nie zmieniło. Czemu mnie to nie dziwi? Zerknęłam na obandażowane ramię i lekko je pogłaskałam. Zastanawiałam się jak ja to teraz wytłumaczę cioci, zresztą wymyśli się coś na szybko i nie będzie problemu.
- Hej, a która godzina? Pewnie już dawno powinnam być w domu. - Rozejrzałam się w poszukiwaniu zegarka, ale ściany były oczywiście puste.
- Szczęśliwi czasu nie liczą, ale jak bardzo chcesz wiedzieć to dochodzi 16, nie jest tak późno. Słońce jeszcze wysoko świeci, a poza tym skoro już się wyspałaś to mam coś dla ciebie - mówiąc to schylił się i wyciągnął parę dość grubych książek. - Z tego będziesz się uczyć. Zabierasz wszystko do domu i tam dokładnie czytasz, notujesz ważne rzeczy i ogólnie zapamiętujesz.
- Chyba żartujesz, jak mam się z tym zabrać, a poza tym w życiu nie zapamiętam tyle materiału. Co to ma w ogóle być? Jakaś szkoła? - Spojrzałam na niego z oburzeniem, wertując pierwsze tomiszcze.
- Poniekąd też. Włożę ci to wszystko do torby, a na razie pójdziemy zapoznać się z resztą drużyny. - Wstał z łóżka i spakował książki.
-Ahh no tak wspominałeś coś. Każdy członek grupy ma przypisany numer, tak? W sumie jaki ty masz?
Ściągnęłam z siebie kołdrę i zsunęłam nogi na ziemię. Gdy wstałam odrobinę zakręciło mi się w głowie, ale trwało jedynie sekundę. Wzięłam jeszcze tylko z kąta moją deskorolkę i po chwili wyszłam z pokoju razem z Maxem. Przeszliśmy przez kuchnię i udaliśmy się korytarzem w nieznaną mi stronę.
- Ja mam numer dwa, a ty cztery. Właśnie tyle osób jest w naszej drużynie, do tej pory pracowałem sam, ale teraz będziemy już w parach. Będziemy dostawać różnego rodzaju zadania, niektóre mogą wydawać się nawet beznadziejne, ale niestety trzeba się zająć wszystkim. Dostajemy raczej te łatwe, bo trudniejszymi przypadkami zajmują się zawodowcy, ale co ja ci będę tłumaczył. Wszystkiego dowiesz się wkrótce - zakończył z podejrzanym uśmiechem, a ja nie wiedziałam czy mam się bać czy cieszyć.
Dalej szliśmy w milczeniu, a mi w tym czasie do głowy znów powróciły myśli pełne wahania i niepewności. Czy dobrze zrobiłam? Może nie powinnam dołączać... Jeśli coś mi się stanie, albo ucierpi ktoś inny? Ciocia, Katie. Przerwało mi głośne trzaśnięcie drzwiami tuż przede mną. Na środku korytarza stanęła dziewczynka z pluszakiem. Spotkałam ją w kuchni pierwszego dnia i nie wywarła na mnie dobrego wrażenia, ale postanowiłam zacząć wszystko od początku, bo może wcale nie jest taka zła.
- Pewnie pamiętasz Charlie. Ona ma numer trzy, zwykle jest miła, ale miewa swoje humorki - odezwał się Max i poklepał blondynkę po głowie.
- Hej, fajnie cię znowu widzieć. Jestem Lisette. - Uśmiechnęłam się i podeszłam do niej.
- Tak, mi też. Sory, ale jestem trochę zmęczona. Pogadamy później. - Zrobiła skwaszoną minę i machnęła ręką, mijając nas.
- Pewnie niedawno wróciła, wybacz jej - uśmiechnął się przepraszająco. - Wiesz może gdzie jest Kevin? - zwrócił się do dziewczynki.
- Składał raport niedawno, a teraz chyba wyszedł po coś tam - odpowiedziała tylko i ruszyła dalej w kierunku kuchni.
- No to dobrze się składa. Akurat pójdziemy do wyjścia to może się na niego natkniemy.
Ruszyliśmy dalej korytarzem, a ja rozglądałam się i doszłam do wniosku, że ta część wygląda na najzwyklejszy dom. Tylko czy oni tu wszyscy mieszkają? Jeśli tak to co się stało z rodzicami? Spojrzałam kątem oka na Maxa i zastanawiałam się co mogło mu się przydarzyć. Może ja też będę musiała tu zostać, chociaż ta opcja mi się nie podobała. Chłopak zauważył, że patrzę na niego więc szybko odwróciłam wzrok.
- Coś się stało? - zapytał z troską w głosie.
- Nie, nic. Po prostu to wszystko jest takie dziwne i nowe. Zastanawiałam się jak będzie to wyglądać. Znaczy praca tutaj - odpowiedziałam i sięgnęłam do ramienia z chipem.
- Nie martw się. Ja też strasznie się bałem pierwszego dnia. Zwłaszcza, że byłem dużo młodszy od ciebie. Można się do tego przyzwyczaić po jakimś czasie. - Otworzył żelazne drzwi kartą i weszliśmy do recepcji agencji.
Nie było zbyt wielu osób. Parę kobiet za długą ladą, rozmawiających przez telefony, które co chwilę dzwoniły. Ciekawiło mnie co one robią, stwierdziłam, że będę musiała sporo dowiedzieć się o funkcjonowaniu całego ośrodka.
Wyszliśmy na zewnątrz, a Max rozejrzał się wokół. Po chwili szturchnął mnie i wskazał na chłopaka idącego w naszą stronę. Od razu zauważyłam różnobarwne tęczówki więc pomyślałam, że to musi być członek naszej grupy z numerem jeden.
-  Cześć, a więc to jest ta nowa o której ostatnio było tak głośno. W sumie spodziewałem się kogoś innego słuchając plotek na temat twoich...
- Tak Lisette to jest właśnie Kevin - przerwał mu Max, patrząc na niego stanowczym wzrokiem. - Potrafi być irytujący i straszny z niego idiota, ale można z nim wytrzymać.
- Ona nie wie? Hahaha to dopiero. No cóż miło cię poznać nowa, życzę ci miłej pracy z nami.
- Dź- dzięki - odezwałam się niepewnie, myśląc co mogła oznaczać wymiana zdań przed chwilą. O czym nie wiem?
- Poznałaś już członków naszej grupy więc w sumie już wszystko załatwione. Witamy w agencji Ghost - powiedział i uśmiechnął się szeroko.

Coś od Pauli:
No jedziemy dalej. Jejkuniu to już prawie dwadzieścia rozdziałów O.O Ach jak ten czas szybko leci, zaczęłam prowadzić bloga ponad rok temu, uwierzycie w to? Cieszę się, bo zauważyłam nowe komentarze i po prostu nie mogłam opanować euforii ^u^ Dziękuję bardzo <3 Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, a następny będzie już w wakacje. Dzięki za wszystko!