- Co o tym myślisz Neko? - Zapytałam kota, jakby mógł mnie zrozumieć.
On popatrzył na mnie tymi niebieskimi oczami i miauknął.
- Tak całkowicie się z tobą zgadzam, cokolwiek mówisz - powiedziałam i założyłam słuchawki.
Słuchałam muzyki, przeglądając mój ulubiony magazyn, gdy usłyszałam jakiś huk. Odchyliłam słuchawkę.
Przez pewien czas była cisza i już myślałam, że się przesłyszałam, gdy znowu huknęło, a potem zobaczyłam błysk światła. Nie przepadałam za burzą, ale też nie bałam się jej. Wstałam, żeby pozamykać okna w całym domu i na wszelki wypadek wyciągnąć wtyczki z kontaktów. Zapowiadała się niezła ulewa, a ciocia jeszcze nie wróciła. Zastanawiałam się czy zdąży przed deszczem, gdy nagle krople zaczęły stukać o szyby. Po niecałych dwóch minutach rozpadało się na dobre, dźwięk burzy był przerwany tylko grzmotami i uderzeniami piorunów. Byłam właśnie w kuchni, gdy usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi, a potem szura butami. Weszłam do sieni, a tam stała przemoczona ciocia, trzymająca w ręku pudełko.
- Jeju jesteś cała mokra, przebierz się, a ja zrobię herbatę.
- To chyba ja się powinnam tobą opiekować - odpowiedziała ze śmiechem.
Jak tylko weszłam do kuchni, nastawiłam wodę i przygotowałam dwa kubki. Po paru minutach siedziałam z ciocią przy stole i popijałyśmy gorący napój, zajadając się ciastem upieczonym przez nią i panią Klarę. Nagle trzasnął piorun i wyłączyło się światło.
- Zaczekaj zaraz pójdę po latarkę i pozapalam świeczki. - Wstałam i po omacku kierowałam się do schowka pod schodami.
Oczywiście po drodze musiałam walnąć się milion razy i potknąć się o tysiąc rzeczy. Gdy weszłam do schowka pozwalałam z półek parę przedmiotów zanim dokopałam się do latarki. Chciałam ją zapalić, ale oczywiście nie miała baterii.
- Ciociu, gdzie są baterie?! - krzyknęłam.
- Powinny być w kuchni w szafce za ścierkami - usłyszałam.
Kto normalny trzyma baterie w kuchni? ... No dobra my, ale ja nie jestem całkiem normalna. Wróciłam się i zaczęłam przeszukiwać szafki.
- Lisette nie szukaj już i tak jest późno, pójdę się położyć.
- Dobrze, ale jednak latarka jest mi potrzebna. Dobranoc - odpowiedziałam i przetrząsałam dalej kuchnie.
Przesuwałam wszystko i próbowałam wyczuć baterie. Nie mogłam nigdzie ich znaleźć, już miałam się poddać i iść do pokoju, gdy olśniło mnie. Wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam nim świecić.
- Nagrodę dla idiotki roku otrzymuje Lisette Scarlet, gratuluję. - Westchnęłam i wyciągnęłam baterie z półki.
Nagły grzmot sprawił, że podskoczyłam w miejscu i wyjrzałam przez okno. Błysk światła rozświetlił podwórko i wydawało mi się, że ktoś tam stał. Przyłożyłam nos do szyby i przeczesywałam wzrokiem teren i rzeczywiście zobaczyłam zamazaną sylwetkę jakiejś osoby. Pierwsze co pomyślałam to, że ten blondyn wrócił i miałam zamiar go przegonić. Otworzyłam okno i w moją twarz uderzyły krople.
Działającą już latarką zaczęłam oświetlać tajemniczą postać, ale deszcz skutecznie osłabiał widoczność. Osoba podniosła głowę i spojrzała w moją stronę. Zorientowałam się, że to chłopak, ale o dziwo nie ten podglądacz.
- Heeej co tu robisz?! - krzyknęłam w jego stronę i czekałam na odpowiedź, która nie nadchodziła. - Słyszysz mnie, heeeej!
Westchnęłam i zamknęłam okno. Wyszłam na korytarz i wzięłam parasol ze stojaka, a potem poszłam na ganek. Rozejrzałam się, ale nic nie zobaczyłam, więc pomyślałam, że już sobie poszedł.
- Nie ogarniam, co nagle wszyscy zaczęli się do nas zlatywać - mruknęłam do siebie i chciałam wrócić do domu, gdy poczułam uścisk na nadgarstku.
Przestraszona pisnęłam i szybko się odwróciłam.
- Rany Jack chcesz mnie o zawał przyprawić. - Westchnęłam z ulgą, gdy zauważyłam, że to tylko on. - Co tu robisz w taką pogodę?
- To już dobrej koleżanki nie można bez powodu odwiedzić? - Zrobił obrażoną minę, ale w jego oczach czaił się śmiech.
- W taką ulewę? - Podniosłam pytająco brew i skrzyżowałam ręce.
- Nie moja wina, że po drodze zaczęło padać - powiedział i wzruszył ramionami.
- Aha jasne, przełóżmy rozmowę na później, bo cieknie z ciebie. Właź. - Otworzyłam drzwi i wpuściłam chłopaka do środka.
Był cały przemoczony i woda kapała z niego na podłogę, będę musiała to powycierać. Zastanawiało mnie po co on przyszedł, jakoś nigdy nie zwracał na mnie większej uwagi, a teraz raptem nie wiadomo skąd zjawia się u mnie w domu. Mieszka dość daleko, więc możliwe, że po drodze złapała go burza, ale tak czy inaczej nigdy wcześniej mnie nie odwiedzał. To było dość dziwne, a zaczęło się od sytuacji z basenem, od tamtej pory częściej ze mną gada. Pomyślałam, że muszę go o to zapytać.
- Chodź dam ci ręcznik to się trochę wysuszysz, chyba mam też w szafie jaką męską bluzę. - Zaprowadziłam go do łazienki i tam zostawiłam samego.
Zeszłam do kuchni i zaczęłam szykować jakieś ciastka i herbatę, bo tak czy inaczej był gościem. Niestety dalej nie było światła, ale na szczęście miałam już latarkę. Nagle gdzieś nie daleko trzasnął piorun, widocznie środek burzy będzie nad nami, więc sytuacja się pogorszy. Jeśli tak dalej pójdzie to Jack nie wróci dzisiaj do domu, chyba, że ktoś po niego przyjedzie, ale z tego co wiem mieszka tylko z siostrą, która raczej się po niego nie pofatyguje. Woda się zagotowała i zaczęłam zalewać kubki wrzątkiem, gdy usłyszałam jakiś hałas. Odstawiłam czajnik i weszłam z latarką do salonu.- Jack, to ty? - zapytałam cicho, ale nie usłyszałam odpowiedzi. - Jak chcesz mnie nastraszyć to raczej ci nie wyjdzie.
Zauważyłam jakiś ruch w kącie i skierowałam w tamtą stronę strumień światła. Zaczęłam powoli podchodzić, widząc wyraźnie, że ktoś tam jest. Miałam zamiar zaskoczyć chłopaka, gdy usłyszałam wołanie z korytarza.
- Lisette, gdzie jesteś? - To na pewno Jack.
Stanęłam w miejscu i spojrzałam na ciemny kształt w kącie.
- Skoro on jest tam, to co jest tutaj? - Wyszeptałam i poświeciłam latarką.
Coś wyleciało stamtąd i pomknęło po suficie. Krzyknęłam i z przerażenia upuściłam latarkę. Wybiegłam z pokoju i o mało co nie wpadłam na chłopaka, ale w porę się cofnęłam. Ledwo go widziałam w tych ciemnościach.
- Co jest, czemu piszczałaś?
- Ja...ja chyba widziałam mysz. - Wymyśliłam na poczekaniu.
Wiedziałam, że to było coś innego. Jakby cień, czarny kształt z dwoma jarzącymi się na czerwono ślepiami. Pomyślałam, że to jakaś dusza, ale nigdy takiej nie widziałam, nie miałam pojęcia co to było.
- No, no nie zgadłbym, że taka dziewczyna jak ty boi się myszy - powiedział kpiąco.
- Każdy ma jakiś słaby punkt. Mój to myszy i woda. Proste.
Wróciłam do salonu po latarkę i oświetliłam Jack'a. Speszona odwróciłam głowę, starając się nie patrzeć na niego.
- Chodź, pożyczę ci bluzę. - Wróciłam do kuchni po herbatę i ciastka, a latarkę dałam Jack'owi.
Weszliśmy do mojego pokoju, a on od razu rozsiadł się na łóżku. Rzuciłam mu bluzę, pozapalałam świeczki, które miałam pod ręką i chwilę później można było poczuć charakterystyczny zapach. Usiadłam na przeciwko znajomego i wzięłam ciastko z talerza.
- To co cię do mnie sprowadza?
Coś od Pauli:
No i nareszcie nowy rozdział xD Przepraszam za zwłokę, ale nie miałam jakoś weny na pisanie, ale już jest dobrze. Nie chciało mi się już sprawdzać tego rozdziału, ale mam nadzieję, że nie ma tylu błędów. Następna notka powinna pojawić się normalnie za tydzień, przynajmniej takie mam plany.Akcja dokarmiania autorki!!! Jeden komentarz = jeden uśmiech więcej :D
Błąd mam jeden - zamiast "powinna" wstaw "powinnam" :) To jednak taka malutka literówka, że prawie nic nie znaczy :) Rozdział zdecydowanie najlepszy, jak do tej pory :) Na notkę czekam dalej, bo opowiadanie coraz bardziej mnie wciąga :)
OdpowiedzUsuńB.
Ta literówka... jest mała i nie mogę jej znaleźć xD Gdzie dokładnie jest? Tak poza tym dziękuję :) Najlepszy rozdział - oj schlebiasz mi (rumieni się). Jak wciąga to dobrze ^^ Szkoda, że tylko Ciebie, bo nadal tu nikogo poza Tobą nie widzę... Dziękuję za komentarz :)
UsuńUśmiech :D
"- Jeju jesteś cała mokra, przebierz się, a ja zrobię herbatę.
OdpowiedzUsuń- To chyba ja się powinnaM tobą opiekować - odpowiedziała ze śmiechem." to tu :)
Czytelników jest więcej i szkoda, że nie doceniają pracy i nie komentują. Wiem, że ktoś oprócz mnie również tu zagląda, bo raz z ciekawości zapamiętałam ilość wyświetleń i następnego dnia troszkę ich przybyło. Mogliby jednak skomentować chociaż raz, żeby pokazać, że też tu są :)
B.