poniedziałek, 2 maja 2016

Rozdział XXII

- Kyaaaa! To było takie cudowne. Co się później działo? Odprowadził cię pod dom? A może poszliście razem do niego? No mów, mów! - krzyczała Kate do telefonu, a ja uśmiechnęłam się słuchając tego potoku słów. Nie sądziłam, że będę musiała zdać aż tak szczegółowy raport.
- Powiedziałabym ci wszystko, gdybyś tylko przestała mi przerywać - odezwałam się z przekąsem i niemal widziałam minę dziewczyny po drugiej stronie. - Wracając do tematu, to Jack odprowadził mnie po prostu do domu. Nic wielkiego się nie wydarzyło, no oprócz tego pocałunku.
- Ahhh, ale to musiało być cudowne. Też bym chciała mieć chłopaka, a najlepiej przystojnego, bogatego, kochanego, romantycznego...
- Tak, tak - przerwałam jej w niekończącej się wyliczance. - Ale moim zdaniem masz za duże wymagania. Spójrz na mnie. Jakby mi ktoś jeszcze nie dawno powiedział, że będę chodzić z osobą, która truła mi pół życia, to bym chyba wysłała go do wariatkowa.
- No chyba masz rację. Tak czy inaczej, musisz mi to jeszcze raz opowiedzieć ze szczegółami, a najlepiej jutro po szkole. O ile tym razem się tam pojawisz - zachichotała znacząco, a ja przewróciłam oczami.
- Dobra to spotkamy się jutro po szkole. Idę się myć i biorę się za przepisywanie notatek.
- Pa pa, do jutra - usłyszałam i rozłączyłam się.
Pozbierałam ubrania, wrzuciłam je do kosza na pranie i zaczęłam rozglądać się za piżamą. Wokół moich nóg zakręcił się Neko, więc kucnęłam i pogłaskałam łaszącego się kota. Potem skierowałam się do łazienki, gdzie włączyłam gorącą wodę i weszłam pod prysznic. To zdecydowanie najlepsze miejsce do przemyśleń na temat świata, bo do mojej głowy zaczęły napływać niepokojące myśli. Dołączyłam do agencji, ale co dalej? A jeśli komuś z moich bliskich stanie się krzywda, przecież dziś Jack o mało co by się o wszystkim dowiedział. Może to wcale nie  był najlepszy pomysł, mogłabym mieć normalne życie. Woda powoli mnie obmywała, a cały stres zaczął znikać. Nadal nie wiedziałam, czy podjęta decyzja jest słuszna, ale nie miałam zbyt wiele do stracenia. Wyłączyłam prysznic i zaczęłam się wycierać.

Po założeniu piżamy spojrzałam w lustro i przyglądałam się mojej twarzy.
- Dlaczego jestem taka niezwykła - zapytałam sama siebie. - Mogłam się urodzić w normalnej rodzinie, żyć jak normalna dziewczyna, a największym problemem byłoby pytanie co zjem na śniadanie. Ehh co za wkurzająca ja - westchnęłam i zaczęłam myć zęby.
Szybko zabrałam rzeczy i wyszłam, nadal pocierając włosy. Otworzyłam drzwi do pokoju i rzuciłam ubrania gdzieś w kąt. Spojrzałam przed siebie i miałam wrażenie, że przeżywam deja vu.
- Cooooo? Znowu ty! - wydarłam się, wskazując oskarżycielsko palcem w stronę blondyna.

- Ahh jesteś, co ty w ogóle czytasz - pomachał komiksem przed twarzą, a potem odstawił na półkę. - Wpadłem sprawdzić, czy u ciebie wszystko w porządku i przypomnieć ci o jutrzejszym treningu.
- To nic nie tłumaczy! Jak możesz po raz drugi wchodzić do mnie do pokoju, gdy mnie nie ma i w dodatku siedzisz tu sobie jak gdyby nigdy nic! Powinieneś przynajmniej uprzedzić - przerwałam mój monolog, zdając sobie sprawę, że chłopak mnie nie słucha. - Poza tym mogłeś zadzwonić, przecież masz mój numer.
- Niby tak, ale wolałem sprawdzić osobiście, ale jeszcze jutro się przypomnę - mówiąc wstał i skierował się w stronę okna.
- Czy nie możesz chociaż normalnie wyjść. - Wskazałam w stronę drzwi, dając mu do zrozumienia co mam na myśli. - W końcu chyba po coś one tu są, a następnym razem jak będziesz miał ochotę na odwiedziny to masz wejść i wyjść po ludzku.
- Tak, tak zrozumiałem. Do jutra - powiedział i znikną w ciemności, a ja zamknęłam za nim okno.
- Widziałeś to Neko, on totalnie mnie olał. Pff co za facet, czasem mam go dość, ale potrafi być miły. Poza tym... Zaraz czy on powiedział, że jutro jest trening? - Kot spojrzał na mnie wielkimi oczami i miauknął, jakby potwierdzając moje słowa. - No nie, ale miałam spotkać się z Kate, a zabije mnie jak znowu się wymigam. Te dwa światy jednak zdecydowanie się ze sobą kłócą
Po tym położyłam się do łóżka i momentalnie zasnęłam.

     - Nie, nie i nie! - usłyszałam po raz kolejny z ust Kate i głośno westchnęłam. - Miałyśmy wyjść dziś razem i nie ma może być inaczej i tym razem żadne duchy, czy kosmici nam nie przeszkodzą.
- Ej no, to nie moja wina, że się tak złożyło. Za to przyjdź dziś do mnie, ja wszystko ci wyjaśnię, a nawet więcej. Zobaczymy się, tylko trochę później.
- Ekhem, czy ja wam nie przeszkadzam dziewczęta? - Obróciłyśmy się jak na zawołanie w stronę profesora, który patrzył na nas z nieciekawą miną.
- A skąd proszę pana, może pan mówić dalej - odpowiedziała moja przyjaciółka, a ja miałam ochotę plasnąć się w czoło, bo nie wiedziałam czy to szczyt odwagi, czy głupoty.
- Doprawdy pani Miller? Dziękuję za udzielenie pozwolenia. Jednak skoro jesteś taka pewna siebie to może przypomnisz o czym przed chwilą rozmawialiśmy?
- Ależ oczywiście mogłabym, ale nie chcę zabierać cennego czasu na powtarzanie tego, co pan przed chwilą powiedział. - Zamrugała dziewczęco rzęsami i uśmiechnęła się niby niewinnie.
- Jedyny czas jaki pani zabiera, to na dyskutowanie ze mną, ale na to zostawimy sobie parę minut po lekcjach. Zrozumieliśmy się - powiedział nauczyciel ucinając rozmowę. Kate chciała ciągnąć to dalej, ale szturchnęłam ją w bok.
- Daj już spokój, pogadamy wieczorem - szepnęłam i do końca lekcji starałam się być skupiona.
      Po zajęciach wyszłam ze szkoły, a przed bramą zobaczyłam Maxa. Obróciłam z irytacją oczami, na początku naszej znajomości byłam pełna podziwu i wdzięczności, ale im bliżej go poznawałam tym bardziej był wkurzający. Przyłaził kiedy chciał, a odgonić go było trudno.
- Co ty tu robisz? Znam drogę do agencji - mruknęłam do niego.
- Wiem, ale chciałem po prostu się z tobą przejść, nawet tego już nie mogę?
- Lisette? - Oboje obróciliśmy się na dźwięk mojego imienia, a kiedy zobaczyłam kto je wypowiedział, wciągnęłam głośno powietrze.
- Oh Jack...

Coś od Pauli:
 Mam totalną deprechę, cierpię z miłości, bo znalazłam się jakimś durnym trójkącie. Help plis ;-; Nie wiem jak to dalej będzie, wybaczcie.