- Jak to nie jest nic ważnego, to cię normalnie zabiję i dopilnuję, żebyś cierpiała - usłyszałam na dzień dobry jej zaspany głos.
- Ja też cię kocham, mój ty promyczku słońca - odpowiedziałam niezrażona. - Musisz koniecznie dzisiaj do mnie przyjść, nie uwierzysz co się działo.
- Tak przyjdę, ale jak się wyśpię, a teraz pozwól, że dokończę mój sen, a ty NIE DZWOŃ RANO! - dokończyła i rozłączyła się.
Wzruszyłam ramionami i wkroczyłam do kuchni. Nastawiłam czajnik na herbatę i przygotowałam mój ulubiony kubek. Stałam i gapiłam się za okno. Wczorajsza burza wyrządziła sporo szkód, już jadąc samochodem, mijaliśmy połamane drzewa i naruszone słupy wysokiego napięcia. Gdy woda się zagotowała, zalałam kubek wrzątkiem i wyszłam z herbatą na ganek. Rozglądałam się po podwórku, popijając gorący napój. Miałam wrażenie, że wszystko co się wydarzyło było snem. Jakieś demony, agencja, duchy, chłopak z pistoletem, a ja jestem w to wszystko zamieszana. Owszem chciałam dowiedzieć się czegoś o sobie, dlaczego widzę coś, czego nie powinnam i w ogóle, ale nie prosiłam się od razu o takie rzeczy. Postałam jeszcze chwilę, a potem westchnęłam i wróciłam do środka. Zastanawiałam się czy obudzić Jack'a, nie wiem co by było gdyby ciocia weszła do mojego pokoju i zobaczyła chłopaka śpiącego zamiast mnie na łóżku. Zresztą zaraz powinna się obudzić, przecież zwykle wcześnie wstaje. Odłożyłam kubek na blat i skierowałam się do mojego pokoju. Uchyliłam drzwi i zobaczyłam chłopaka, który trzymał w dłoni kartkę papieru.
- Nikt cię nie nauczył, że nie wolno ruszać nie swoich rzeczy. - Skrzyżowałam ręce na piersi i oparłam się o framugę.
Chyba go zaskoczyłam, bo upuścił papier, którym okazało się zdjęcie. Byłam na nim ja i Kate, ale zostało zrobione kilkanaście lat temu. Podniosłam fotografię i zaczęłam przyglądać się jej z uśmiechem.
- Przepraszam nie chciałem, leżało na wierzchu. - Uśmiechnął się niezręcznie.
- Jasne w każdym razie, nie ruszaj go. - Schowałam zdjęcie do szuflady i spojrzałam na Jack'a. - Tak w ogóle to jesteś głodny, albo coś?
- Tak właściwie, która godzina, chyba wczoraj mi się przysnęło, przepraszam...
- Aha...etto... tak zasnąłeś, ale nic się nie stało... za dziesięć minut szósta.... hehehe....tak....chodźmy do kuchni... - Nie pamiętał co się działo wczoraj, albo uważał to za sen, czyli jest dobrze, ale i tak się zestresowałam.
Zeszliśmy na dół i zrobiliśmy kanapki na śniadanie. Przez cały posiłek gapiłam się na niego, szukając jakichkolwiek oznak, że wie co się działo wieczorem. Jednak on spokojnie przeżuwał kanapki, gapiąc się na ogród za oknem.
- Ta burza nieźle wczoraj nabałaganiła - powiedział, a ja otrząsnęłam się po chwili.
- Tak, rzeczywiście, ale jeszcze dzisiaj spróbuję ogarnąć chociaż część...
- Jak chcesz to będę mógł ci pomóc. - Spojrzałam na niego zaskoczona i zabrakło mi słów.
- Na...naprawdę nie musisz, poradzę sobie, a poza tym niedługo idę do Kate i wyciągnę ją ze sobą. - Uśmiechnęłam się przyjacielsko i wzięłam ostatnią kanapkę z talerza. - Oj powinnam się zapytać, chcesz?
- Nie dzięki, zresztą muszę już wracać, jeśli rodzice wparują do mnie do pokoju, a mnie tam nie będzie to mi się oberwie - powiedział i podniósł się z krzesła.
- Ok odprowadzę cię i od razu zajadę po Kate.
Zaczęłam sprzątać po śniadaniu, a Jack poszedł na górę przebrać się w swoje ubrania, które przez noc zdążyły wyschnąć. Ja mechanicznie zmywałam naczynia, błądząc myślami zupełnie gdzie indziej. Nie docierało do mnie to wszystko, byłam przygotowana na jakieś niesamowite rzeczy, bo w końcu widziałam duchy, ale cała agencja i Max. Skąd on w ogóle się wziął, kim był, chyba za szybko mu zaufałam. Jeszcze do tego doszedł Jack, który jakoś dziwnie się zachowuje, jakby mnie naprawdę lubił, co nie jest do niego podobne. Zakręciłam kran i posprzątałam do końca w kuchni, oczywiście napisałam też kartkę cioci, że wychodzę. Zaczęłam zakładać buty, gdy zjawił się chłopak.
- Przepraszam, że narobiłem ci tyle problemów, jeszcze zasnąłem, naprawdę nie chciałem. - Zrobił dziwną minę, jakby jednocześnie był szczęśliwy i zakłopotany.
- Nie nic się nie stało, widocznie byłeś bardzo zmęczony - powiedziałam i odwróciłam wzrok.
Zasznurowałam buty i wzięłam z kąta deskorolkę. Wyszliśmy z domu, a potem z podwórka i przez prawie całą drogę szliśmy w milczeniu. Nie wiedziałam co mam mówić, a moją głowę zaprzątały różne myśli. Gdy doszliśmy do ulicy i spojrzeliśmy na siebie.
- Nooo to była fajna noc, miło, że wpadłeś - odezwałam się po chwili.
- Tak było ciekawie, jeszcze raz przepraszam, na razie - powiedział i odszedł w swoją stronę.
Jeszcze przez krótką chwilę patrzyłam na niego jak idzie, a potem ruszyłam do Kate.
Po paru minutach byłam już na miejscu. Nie wiedziałam, czy jej rodzice nie śpią, chociaż z tego co wiedziałam to dzisiaj pracowali, ale wolałam nie ryzykować i nie dzwoniłam tylko weszłam cicho. Ściągnęłam buty i skierowałam się do pokoju mojej przyjaciółki. Mieszkała w zwykłym rodzinnym domu z rodzicami i młodszym bratem. Mimo, że mogli pozwolić sobie na coś okazalszego. Na palcach przeszłam przez korytarz, minęłam sypialnię państwa Miller i uchyliłam drzwi do pokoju blondynki. Zobaczyłam ją zwiniętą na łóżku, a do tego cicho pochrapywała, wyglądała naprawdę słodko. Podeszłam do niej i nachyliłam się do jej ucha. Byłam coraz bliżej i bliżej, aż w końcu wyszeptałam:
- Kate, skarbie to była naprawdę cudowna noc, musimy to powtórzyć.
Liczyłam, że jej reakcja będzie natychmiastowa, zerwie się z łóżka i zacznie krzyczeć, a tymczasem ona tylko potaknęła pod nosem i przekręciła się na drugi bok. Wyprostowałam się, oparłam ręce na biodrach i spojrzałam na dziewczynę ze śmiechem. Po chwili złapałam za koniec pościeli i szybkim ruchem ściągnęłam ją i odrzuciłam w kąt.
- Wstajemy śpiąca królewno - powiedziałam i usiadłam obok niej na łóżku.
Ona podniosła się powoli do pozycji siedzącej i z rządzą mordu w oczach zaczęła na mnie wrzeszczeć, a ja gapiłam się na jej wybuch, który mnie tylko śmieszył.
Nagle naszą konwersację, a raczej jej monolog przerwał mój telefon, a na wyświetlacz wyskoczył nieznany numer.
- Kto to? - Kate natychmiast się uspokoiła i zerknęła na moją komórkę.
- Hmm właśnie nie wiem, odebrać? - Spojrzałam na nią, a ona pokiwała głową.
Wcisnęłam zielony przycisk i przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo?
- Nie mów jej - usłyszałam głos w słuchawce.
Coś od Pauli:
Przepraszam, że przez tyle czasu nic nie dodawałam, ale szkoła, brak weny, znaczy wenę może i miałam, ale hmm nie wiedziałam jak mam napisać ten rozdział xD W sensie wiem już jak blog się skończy i co będzie się działo, ale tylko tak ogólnikowo, nie mam szczegółów, a w dodatku... ehh nie będę się tłumaczyć :/ Ten rozdział może być taki sobie, bo tak jak wspominałam, nie miałam na niego pomysłu, wyszło jak wyszło. W każdym razie przepraszam za opóźnienia i mam nadzieję, że w końcu przybędzie komentarzy xD
Akcja dokarmiania autorki! Jeden komentarz = jeden uśmiech więcej!!! :D
Ej no serio nie wiem, czemu tu się nie komentuje...jestem na duże NIE :) Tu powinno być ze 20 komentarzy minimum,ale ja i tak czytam więc mam nadzieję, że nie skończysz pisać :)
OdpowiedzUsuńNo cóż końcówka całkiem ciekawa...ciekawe, co dalej :)
Ten rozdział jest takim przerywnikiem, w którym wszystko się uspokaja, więc mam nadzieję, że następny będzie bardziej zagmatwany :) Mimo wszystko było ok :)
Pozdrawiam, B.