środa, 9 lipca 2014

VIII

Tydzień minął całkiem...wolno. Takie wleczenie się czasu powinno być zabronione, już myślałam, że Kate nigdy nie wróci. Wyszłam po nią z samego rana i przez jakiś czas cierpliwie czekałam. Później zaczęłam łazić po okolicy, kręcić się, oglądać wystawy sklepowe, jeść lody i wiele innych ciekawych rzeczy. W pewnym momencie wpadłam na kogoś i przewróciłam się. Podniosłam głowę do góry i zauważyłam Jack'a.
- Przepraszam Lis, nie zauważyłem cię. - Uśmiechnął się i podał mi dłoń.
- Sorki ja też się zagapiłam. - Skorzystałam z pomocy i otrzepałam się.
- Co tu robisz?
- Czekam na Kate, ma dzisiaj wrócić z wakacji.
- No to dobrze, a jak z twoją nogą?
- Eee już lepiej, praktycznie już się zagoiła.
- No to dość szybko jak na ranę postrzałową - powiedział ironicznie.
- Dziwne no nie, ale to nawet lepiej - udawałam, że nie słyszę jego tonu. - Będę mogła w końcu normalnie funkcjonować.
- Taaa jasne, dobra ja już spadam, umówiłem się z koleżanką.- Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zmył się.
- Z koleżanką, co? - mruknęłam do siebie i wróciłam do czekania na Kate.

Nareszcie po tylu godzinach zobaczyłam samochód Millerów. Gdy tylko podjechał wyskoczyła z niego moja przyjaciółka i można powiedzieć, że rzuciła się na mnie.
- Listette jak ja za tobą tęskniłam, nigdy więcej cię nie zostawię na tak długo - mówiła ściskając mnie.
- Serio? - Zapytałam podnosząc brew w górę.
- Nie.
- Dobra, spoko nie musimy się kolegować.
Potem przytuliłyśmy się jeszcze raz, a z samochodu usłyszałyśmy, że mamy dla siebie tylko dwie godziny. Jak miałyśmy w tak krótkim czasie nadrobić cały tydzień. Od razu zaczęłyśmy łazić po sklepach, bez przerwy paplając na różne tematy, czyli rozmowa o wszystkim i o niczym. Potem poszłyśmy na lody do kawiarenki, oczywiście nie tam gdzie pracujemy i opowiadałyśmy sobie otym co nas ominęło.
Dwie godziny minęły bardzo szybko i Kate musiała wracać do domu. Pożegnałyśmy się i oczywiście umówiłyśmy się na następny dzień w końcu został nam tylko miesiąc wakacji.                               Wracałam sobie spokojnie do domu, właśnie skręcałam w tą ostatnią, nieszczęsną uliczkę niewyłożoną chodnikiem. Ciągle miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuję, ale starałam się, nie dać po sobie tego poznać. W pewnym momencie nie wytrzymałam, przystanęłam i rozejrzałam się na boki, szukając czegoś, albo kogoś. Cisza jak makiem zasiał. Wydawałoby się, że cały świat wstrzymał oddech, bo nawet ptaki przestały śpiewać. Przeszły mnie ciarki, ale nikogo nie zauważyłam, więc tylko wzruszyłam ramionami i poszłam dalej.
                    ***
Widziałem jak zatrzymała się i zaczęła rozglądać. Nie drgnąłem nawet wtedy, gdy jej wzrok powędrował w moją stronę. Nie mogła mnie zauważyć, inaczej wszystko mogłoby pójść nie tak. Po chwili wzruszyła ramionami i ruszyła dalej, a ja oczywiście za nią. Weszła do domu, a potem w jej pokoju zapaliło się światło. Rozsiadłem się wygodnie w moim stałym miejscu na drzewie i obserwowałem jak zwykle.
                  ***
- Co Neko? Tęskniłeś za mną - powiedziałam do kotka, który zaczął łasić się do mnie.
Usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili do mojego pokoju weszła ciocia.
- Lisette zapomniałam , że jakiś pan do ciebie dzwonił i powiedziałam, żeby oddzwonił po 19 więc spodziewaj się telefonu. Ja teraz wychodzę do Klary, ale niedługo wrócę.
- Będziecie ciociu pichciły coś dobrego?
- Zobaczymy, zobaczymy. - Mrugnęła porozumiewawczo i wyszła.
 Siedziałam parę minut czytając mangę, gdy zadzwonił telefon. Domyślałam się, że to ten gość co do mnie wydzwania. Zaczęłam się zastanawiać nad jego propozycją, jeśli to tylko spotkanie w jakiejś kawiarni, przy ludziach i w ogóle. Odebrałam telefon.
- Halo?
- Witam z tej...
- Niech zgadnę dzwoni pan z tej agencji na ulicy Bernes?
- Tak, a więc jest już pani zapoznana z naszą ofertą.
- Nie i prawdę mówiąc nie chcę się z nią zapoznać. Proszę już nigdy więcej do mnie nie dzwonić.
Trzasnęłam słuchawką i odetchnęłam głęboko. Jak to nie poskutkuje i nadal będzie się dobijał, to zostanie mi niewiele opcji. Było już po dziewiętnastej, ale na dworze było jeszcze jasno, bo przecież jest lato i ściemni się dopiero za dwie godziny. Wyszłam na podwórko, położyłam się na trawie i patrzyłam w niebo, gdy nagle usłyszałam jakiś hałas przed bramą. W sumie nic niezwykłego, ale i tak podniosłam się i wyjrzałam za płot. Zauważyłam blondyna siedzącego na gałęzi pod drzewem, który zrzucał z siebie liście, mamrocząc coś pod nosem. Był całkiem przystojny, może w moim wieku, a może trochę starszy, ciężko określić.
- Hej pomóc ci?
On spojrzał na mnie i od razu zauważyłam, że ma różnokolorowe tęczówki.
- Nie, nie trzeba. - Uśmiechnął się przyjacielsko.
- Co robiłeś na drzewie?
- Ja...no ten...etto...- Zaczął się jąkać, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie i podeszłam do niego.
- Dobra nie ważne w sumie to nie interesuje mnie to. Masz soczewki?
- Nie.
- W takim razie, fajne oczy.
- Dzięki i wzajemnie. - Mrugnął do mnie i podniósł się z ziemi.
Spojrzałam w górę na drzewo, żeby zobaczyć skąd spadł i zauważyłam miejsce złamania gałęzi. Potem mój wzrok powędrował w stronę mojego domu i zobaczyłam, że jest stąd idealny widok na mój pokój.
- Czy ty właśnie...?
Chłopak zaczerwienił się i odwrócił wzrok co utwierdziło mnie w jednym.
- Dobra ja już będę leciał. - Wycofał się szybko i pobiegł w swoją stronę.
- Hej czekaj no, wracaj!- Zaczęłam zanim wrzeszczeć, ale mnie zignorował.
Nie chciało mi się go gonić, stwierdziłam, że po tym i tak więcej się tu nie pojawi. Po chwili przydreptał do mnie Neko, a ja wzięłam go na ręce i wróciłam do domu.
 ***
Akurat dzisiaj musiała pęknąć ta głupia gałąź. Jak przychodziłem tam tyle czasu i nic, a teraz jak dziewczyna wyszła z domu to oczywiście złamała się. Nawet nie miałem przygotowanej żadnej wymówki jak mnie zauważyła i jedyne co mi zostało to po prostu zwiać. Włożyłem ręce w kieszenie i zacząłem kopać kamień. Po chwili zadzwonił telefon,  a ja zacząłem się wahać, czy na pewno odebrać. Postanowiłem go jednak zignorować, przecież nic mi za to nie zrobią. Dopiero co skończył dzwonić i znowu się zaczęło, więc odebrałem.
- Co jest? Zajęty jestem.
- Obserwujesz ją.
- Ciągle ta sama śpiewka, a co niby mam robić. To wy mieliście ją przekonać, żeby do nas wpadła i jak widać idzie wam baaaardzo dobrze - powiedziałem sarkastycznie.
Usłyszałem tylko trzask słuchawki i wzruszyłem ramionami. Teoretycznie nie powiedziałem, że już jej nie podglądam, po prostu dyplomatycznie uniknąłem odpowiedzi. Zaczęło się powoli ściemniać, a ja miałem jeszcze kawałek drogi do przejścia. Założyłem moje słuchawki, z którymi się praktycznie nie rozstawałem i nucąc pod nosem, szedłem przed siebie. Zastanawiałem się, czy oberwę za to, że jej nie pilnuję. Ostatnio jak ją na chwilę spuściłem z oka, od razu wpakowała się w duże kłopoty. Teraz nie powinna nigdzie wychodzić, dlatego nic się nie wydarzy. Taki był mój tok rozumowania. Zobaczyłem, że zbliżają się czarne chmury, które co jakiś czas przeszywa promień światła.
- Będzie nieźle lało - powiedziałem do siebie i przyspieszyłem, chcąc jak najszybciej być w domu

 

Coś od Pauli:

Kolejny rozdział za nami. Jak widzicie wkracza do akcji nowy bohater, ale później się wszystko wyjaśni ^^ Dziękuję wam za 1000 wyświetleń <3 Gorzej idzie wam z komentarzami, więc proszę tych co czytają, a nie komentują, żeby wzięli się za siebie i w końcu coś naskrobali xD
Dziękuję i pozdrawiam.

środa, 2 lipca 2014

VII

Obudziłam się w nocy, czując ból w nodze. Nie był wyjątkowo wielki, ale nie pozwalał mi spać. Było dopiero po drugiej, więc ciocia spała. Wstałam zdrętwiała z kanapy i pokuśtykałam do kuchni po jakieś proszki. Wzięłam te co kupiłam ostatnio w aptece, jakieś przeciwbólowe. Potem ruszyłam do mojego pokoju z zamiarem pójścia spać. Otworzyłam drzwi i zauważyłam, że na moim własnym, prywatnym łóżku położył się Neko.
- Złaź - powiedziałam stanowczo, wskazując na jego posłanie.
On spojrzał na mnie jak na idiotkę, ale posłusznie zszedł z łóżka, a ja położyłam się i przykryłam kołdrą prawie od razu zasypiając.
No i po raz kolejny obudziło mnie słońce. Nareszcie kiedy mogę się wyspać w wakacje, bo nie muszę lecieć do pracy, to i tak wstaję wcześnie.
- Ehh zgaś się  - mruknęłam i nakryłam głowę poduszką.
Jednak nie mogłam dalej spać, więc wychyliłam głowę i spojrzałam na zegarek. Było parę minut po ósmej, a ja postanowiłam wstać.
 Nie wiedziałam co mam robić, skoro nie mogłam przemęczać nogi. Poczytałam chwilę, pogłaskałam Neko, podglądałam sąsiadów, a potem poszłam załatwić poranną toaletę. Stałam w łazience i patrzyłam na swoje odbicie.
- Co jest ze mną nie tak?- zapytałam siebie.
Czasami tak mnie nachodziło i zadawałam sobie różne pytania. Myślałam dlaczego akurat ja widzę duchy? Skąd to się w ogóle wzięło? Czy są inni tacy jak ja? Nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi. Po długim sterczeniu w jednym miejscu, udałam się w końcu na śniadanie. Ciocia zrobiła mi kanapki  i zostawiła kartkę.
Kazała mi się nie przemęczać, nie wychodzić z domu i w ogóle być grzeczną. Usiadłam przy stole i beznamiętnie zaczęłam przeżuwać, gapiąc się w okno. Nagle z odrętwienia wyrwał mnie stacjonarny telefon, który zaczął wygrywać wkurzającą melodyjkę. Podniosłam się i odebrałam.
- Halo?
- Lisette Scarlet? - Usłyszałam w słuchawce męski głos.
- Przy telefonie i nie przyjmuję żadnych ofert ani promocji - odpowiedziałam znudzonym głosem.
- My w innej sprawie, a mianowicie chodzi tu o panią.
Zaczęło się, zaraz usłyszę: ,,Przygotowaliśmy specjalną ofertę w sam raz dla pani''.
- Tak w czym mogę pomóc? - Zapytałam nie kryjąc irytacji.
-  To my pomożemy pani, ale niestety nie jest to rozmowa na telefon, proponuję spotkanie.
Dzwoni do mnie obcy gość, proponuje mi jakąś pomoc nawet nie wyjaśniając kim jest. To było podejrzane i dziwne, a do głowy zaczęły mi napływać myśli o różnych zboczeńcach, którzy wykorzystują takie naiwne dziewczyny.
- Dziękuję, ale nie skorzystam, do widzenia. - Odłożyłam słuchawkę i wzięłam się za sprzątanie po śniadaniu. Potem poszłam do pokoju i zaczęłam się nudzić. Wprawdzie zainteresował mnie ten telefon, ale tylko trochę, nie aż tak, żeby nie dawało mi to spokoju. Usiadłam przy biurku i wyciągnęłam mój blok do rysowania.
Nie mogłam znaleźć natchnienia, a zwykle rysowanie przychodziło mi łatwo. Zakręciłam się parę razy na krześle, patrząc w sufit. Jak ja się nudziłam to wiem tylko ja, gdybym mogła gdzieś wyjść nie było by problemu i znalazłabym sobie zajęcie. Usiadłam na łóżku, włączyłam laptopa i zaczęłam oglądać sobie obrazki na różnych stronkach. W pewnym momencie zauważyłam taki, który mnie zainteresował, a mianowicie nie sam obrazek, ale przedmiot, który był w centrum. Gitara. Nagle, nie wiadomo skąd naszła mnie chęć posiadania tego instrumentu. Podniosłam się i podeszłam do mojej skarbonki. Przyznam, że trochę uzbierało mi się pieniędzy i nawet jak kupię gitarę to sporo mi zostanie. Podjęłam decyzję w mgnieniu oka i nawet nie wiem dlaczego tak nagle. Miałam taki kaprys? Weszłam w sklep internetowy i zaczęłam poszukiwania. Zrezygnowałam po paru minutach, gdy zaczęły pojawiać się pierwsze wątpliwości. Po co mi gitara? Kto mnie nauczy grać? Jeśli nawet nauczę się grać to po co? Muzyka jakoś nigdy mnie specjalnie nie pociągała i nie była moją pasją. Wyłączyłam laptopa i westchnęłam.
- Neko idę oglądać telewizję, idziesz ze mną? - Kot siedział na parapecie i mnie ignorował, więc wzruszyłam ramionami i zeszłam na dół.
Usiadłam na kanapie i włączyłam pierwszy lepszy program. Wiadomości. Pogoda. Teleturniej. Przełączałam kanały po kolei, ale żaden mnie nie zainteresował. Po paru minutach znowu zadzwonił telefon, a ja niechętnie podniosłam się z kanapy.
- Halo?
- Witam, mogę rozmawiać z Lisette Scarlet? - Ponownie rozpoznałam po głosie, że to mężczyzna.
- Tak w czym mogę pomóc?
- Z tej strony James Rich, dzwonię do pani z powodu pewnej nietypowej sprawy.
- Mianowicie?
- Jestem członkiem agencji, która rekrutuje takie osoby jak pani i jeśli jest pani zainteresowana i chciałaby dowiedzieć się więcej zapraszam do naszej placówki, która mieści się w centrum przy ulicy Bernes i...
- Nie dziękuję, nie jestem zainteresowana - powiedziałam dobitnie i odłożyłam słuchawkę, nawet nie dając gościowi skończyć.
- Co oni dzisiaj z tymi telefonami do mnie - mruknęłam do siebie.
Wróciłam na kanapę, oddając się do reszty odmóżdżaniu przez telewizję. Leżałam tak jeszcze do południa, a potem zrobiło się tak nieznośnie gorąco, że nie mogłam wytrzymać. Kocham lato, ale te upały mogą naprawdę człowieka dobić. Wzięłam z zamrażarki mojego ulubionego loda, do lodówki włożyłam wodę i poczłapałam do wiatraka, który mógł mnie ochłodzić. Po prostu włączyłam go i usadowiłam się wygodnie naprzeciwko, a od razu zrobiło mi się lepiej.
Ciocia wróci z pracy za parę godzin więc miałam jeszcze sporo czasu dla siebie. Zaczęłam myśleć o tych telefonach, gitarze, Kate i o masie innych rzeczy. W końcu moje myśli powędrowały do chłopaka, który mnie uratował. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że mignęły mi blond włosy. Chyba. Zrezygnowałam z dalszego rozkminiania tego tematu i postanowiłam pogadać z Kate, może ona w końcu zaradzi coś na moją nudę. Właśnie szukałam mojej komórki, gdy zaczął dzwonić stacjonarny telefon. Nie miałam zamiaru odbierać, siedziałam przez chwilę w miejscu czekając, aż w końcu dźwięk ucichnie. Potem jednak nie wytrzymałam i w końcu odebrałam.
- Halo?
- Witam mogę rozmawiać z Lisette Scarlet?
- Niestety nie ma jej teraz w domu. Proszę zadzwonić jutro - powiedziałam i od razu odłożyłam słuchawkę.
Potem wróciłam do poszukiwania mojego telefonu, a gdy go znalazłam od razu zadzwoniłam do Kate. Gdy usłyszałam jej głos od razu się ucieszyłam. Spędziłyśmy  na rozmowie prawie dwie godziny, przecież musiałyśmy sobie wszystko opowiedzieć, bo tyle wydarzyło się od wczoraj. W każdym razie stęskniłam się za nią. Trzeba czasem odpocząć od pewnych osób, nawet od przyjaciół, ale nie za długo. Zostałam zmuszona do czekania na jej powrót aż tydzień i miałam nadzieję, że ten czas szybko zleci.