poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział XVII

Na łóżku, jak gdyby nigdy nic leżał sobie Max, a ja stałam właśnie przed nim naga, owinięta jedynie ręcznikiem. Momentalnie zrobiło mi się gorąco, a na twarz wypłynął rumieniec. Musiałam wyglądać jak pomidor, a chłopak ani trochę się nie speszył wręcz przeciwnie, wydawał się być rozbawiony tą sytuacją.
- Wyjdź natychmiast z mojego pokoju - powiedziałam, siląc się na spokojny ton.
- No już dobra, dobra. Chociaż muszę przyznać, że robię to niechętnie. - Wstał powoli, a potem rozciągnął się, widziałam, że się mu nie spieszy.
Złapałam chłopaka za rękę i pociągnęłam, a gdy już wypchnęłam go na korytarz, trzasnęłam drzwiami przed samym nosem.
- Zabiję go, no nie daruję mu tego - mruczałam pod nosem, wyciągając ubrania z szafy.
Gdy już się wyszykowałam, zamknęłam porządnie okno, mogłam w końcu zejść do ogrodu. Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się w poszukiwaniu Maxa.
- Gdzie ten idiota polazł? - mruknęłam i zaczęłam schodzić po schodach.
- Słyszałem - odezwał się, pojawiając się znikąd zaraz za mną.
Podskoczyłam ze strachu i o mało co nie zleciałam, ale chłopak mnie przytrzymał.
- Zawału przez ciebie bym dostała - powiedziałam, trzymając się za walące serce.
- Albo złamała kark.
- Żadna z opcji mi się nie podoba, ale nie ważne. Po co tu jesteś?
- Miałem tylko przekazać ci wiadomość, ale chyba zabawię tu trochę dłużej, bo widzę, że parę koleżanek do ciebie wpadło.
- Wiesz jak cię znałam mniej to wydawałeś się fajniejszy - prychnęłam i ruszyłam do wyjścia.
- Naprawdę, a myślałem, że zyskuję przy bliższym poznaniu - powiedział zdziwiony, idąc za mną.
- To coś ci się pomyliło, a teraz wybacz, ale musisz już iść. Grzecznie wyjdziesz tylnymi drzwiami, nie rzucając się w oczy.
- No dobrze - westchnął i odwrócił się. - Jutro po szkole masz być w agencji. Musisz się z kimś spotkać i omówimy parę spraw.
- O-ok dzięki. - Uśmiechnęła się do niego i wyszłam do dziewczyn.
Tyle się ostatnio dzieje, że zapomniałam o tym, czego się podjęłam. Szkoła, Jack, a jeszcze to.
- Cześć Lisette! Co tak długo? - Uśmiechnęłam się na widok znajomych twarzy i stwierdziłam, że ważne sprawy odłożę na później.
- Hej, sorki, ale musiałam jeszcze coś zrobić i się nie wyrobiłam, ale fajnie, że wszystkie jesteście. Alice, Emily, Suzie, Amane, Lucy. Miło was zobaczyć w ten ostatni dzień przed szkołą.
- Dzięki za przypomnienie - westchnęła Kate.
- No właśnie, przyszłyśmy, żeby zapomnieć więc zaczynajmy. - Lucy włączyła głośniki i zaraz cały ogród utonął w dźwiękach radosnej muzyki.
- Hej Kate zostajesz u mnie na noc, mamy coś do obgadania - szepnęłam jej cicho, gdy reszta dziewczyn była zajęta.
- No dobra, tylko zadzwonię do mamy - zgodziła się od razu rozumiejąc mój przekaz.
- Kryć się zraszacz włączony! - krzyknęła Amane podbiegając do nas ze szlauchem i wylewającą się z niego wodą.
Wszystkie dziewczyny były mokre, ślizgałyśmy się na trawie i głośno piszczałyśmy. Potem poleżałyśmy trochę na słońcu, żeby wyschnąć jako tako, a chwilę później przydreptał Neko i zaczął się do wszystkich łasić.


Reszta dnia zleciała na zabawie, plotkach, jedzeniu, odpoczywaniu i babskich sprawach. Gdy robiło się późno wzięłyśmy się za sprzątanie, a i przy tym było sporo śmiechu. W końcu dziewczyny poszły, ciocia wróciła, a ja i Kate siedziałyśmy u mnie w pokoju.
- No to o co chodzi? - odezwała się, patrząc na mnie wyczekująco.
- Mam ściemniać, czy przejść od razu do rzeczy? - Zakręciłam się na krześle, odwracając od niej.
- Od razu do rzeczy, już dłużej nie wytrzymam.
- Jack chce, żebym została jego dziewczyną - wyrzuciłam z siebie jednym tchem i czekałam na jej reakcję.
Najpierw otworzyła buzię ze zdziwienia, potem zaczerpnęła powietrza i wypuściła je, wzniosła oczy w górę, mruknęła coś pod nosem i położyła się na łóżku.
- Podmienili go kosmici.
- Tyle masz mi do powiedzenia? Serio, ja oczekuję przyjacielskiej rady!
- No dobra opowiedz mi wszystko i spróbuję ci jakoś pomóc - odezwała się po chwili, a ja usiadłam naprzeciwko niej.
Zaczęłam wszystko od początku opowiadać, zaczynając od akcji na basenie i kończąc na parku. Kate słuchała uważnie przez cały czas, nie przerywając mi. Później wykładałyśmy wszystkie za i przeciw bacząc na jego zachowanie od początku znajomości. Gadałyśmy do późna, a gdy już podjęłyśmy decyzję, dałam jej pidżamę i położyłyśmy się spać. Nie mogłam długo zasnąć, stresując się szkołą i myśląc o tym jak mam odpowiedzieć Jackowi na jego wyznanie.
Budzik zaczął głośno dzwonić, a ja miałam ochotę jak zwykle go zrzucić. Spojrzałam niechętnie na godzinę. Była 6 rano, więc szturchnęłam Kate, która spała obok mnie, cicho pochrapując.
- Hej śpiąca panienko wstajemy, bo nie zdążmy. - Ziewnęłam, przeciągając się i wstałam z łóżka.
Ściągnęłam kołdrę z blondynki i wyszłam do łazienki. Gdy zakończyłam poranną toaletę i weszłam do pokoju Kate była już ubrana. Minęłyśmy się. Założyłam mundurek i przejrzałam się w lustrze. Byłam gotowa na pierwszy dzień szkoły.

Coś od Pauli:
No kolejny rozdział i nawet na czas ^^ Niedługo akcja powinna się rozkręcić więc będzie ciekawiej. Dzięki za wszystko i komentujcie :3

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział XVI

- Wiesz możesz mnie już puścić... - odezwałam się po kilku minutach, podczas których Jack nadal trzymał moją rękę.
- A no tak, przepraszam zamyśliłem się - powiedział wypuszczając dłoń.
Dalej szliśmy w niezręcznym milczeniu. Widziałam, że chłopak trochę się speszył, a ja nie wiedziałam jak zacząć rozmowę.
- W sumie nie wiem gdzie idziemy. Znasz jakieś fajne miejsce? - zapytałam po chwili i spojrzałam na niego.
- Oczywiście, że do parku, rozejrzyj się wokół. Wiśnie kwitną, kwiaty spadają, a taki park to bardzo roma... znaczy się, fajne miejsce - zająknął się i podrapał nerwowo po głowie.
W tamtej chwili nareszcie do mnie dotarło. Wcześniej miałam tylko podejrzenia i ukryłam je głęboko z tyłu, myśląc, że w końcu zniknął, a wszystko to było przywidzeniami. Jednak jego zachowanie, postawa, zmienił się zauważalnie, a ja byłam głupia i wszystko ignorowałam. Wtedy zauważyłam, że Jack mnie lub, lubi bardziej niż dotychczas. Zaczęłam uważnie się w niego wpatrywać, zwracając większą uwagę na wygląd zewnętrzny. Ciemne, zwichrzone włosy opadały mu na oczy, a na policzkach wciąż gościł lekki rumieniec, patrzył uparcie przed siebie, ignorując to, że mu się przyglądam. W końcu zerknął na mnie, a ja nie spuściłam wzroku, próbując zrobić stanowczą minę.
- Już prawie jesteśmy. - Weszliśmy przez bramę do parku.
Wszędzie spadały płatki kwiatów, a pod drzewami siedziały rodziny, zachwycając się widokiem kwitnących wiśni. Musiałam przyznać, że ten widok zawsze mnie zachwycał.
 Przeszliśmy przez mostek, a później skręciliśmy w boczną alejkę, oddalając się od głównej drogi, przy której rosły drzewa. Im szliśmy dalej, było im mniej, ale nagle Jack wszedł na trawnik i wszedł między krzewy.
- Ej co ty robisz? - Zostałam na ścieżce i zastanawiałam się co mam zrobić. - Dobra czekaj już idę.
Ruszyłam za nim i gdy już się przedarłam zaparło mi dech z zachwytu. Jack stał pod ogromną wiśnią, a woków wirowało mnóstwo jasnoróżowych płatków. Podeszłam powoli wciąż zachwycając się widokiem.
- To jest naprawdę piękne - odezwałam się po chwili.
- Lisette wiesz od tamtej chwili na basenie... - zaczął, ale ja mu przerwałam.
- Daj już spokój, wiesz przecież, że było minęło. - Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego, a ona na mnie.
- Nie chodzi o to, bo tak naprawdę ja cię polubiłem, nawet bardzo, a nawet chyba bardziej niż kiedykolwiek.
- Ja też cię polubiłam, porównując nasze dawne czasy to zmieniłeś się nie do poznania. - Szturchnęłam go lekko w bok, a on wtedy złapał mnie na ramiona i patrzył prosto w oczy.
- Lisette ja zmieniam się dla ciebie, chcę być ciebie wart, być wystarczająco dobry, bo ja... ja cię kocham.
Wiatr smagnął mnie prosto w twarz, a kwiaty zawirowały. Powiedział to, a ja zamarłam. Nie mogłam mu powiedzieć, że nie odwzajemniam jego uczuć, ale wiedziałam, że jednak coś się we mnie poruszyło, gdy usłyszałam jego wyznanie. Nie wiedziałam jak mam się zachować i co mu odpowiedzieć.
- Jack, ja nie wiem... - W tym momencie zadzwonił mój telefon, a ja byłam wdzięczna, że mogłam oderwać się od tej rozmowy.
- Hej gdzie ty jesteś? - usłyszałam w słuchawce głos Kate i oprzytomniałam.
- Co? W parku, a która godzina?
- Aha fajnie to streszczaj się, bo dziewczyny przychodzą za 20 minut.
- Dobra już biegnę - powiedziałam i rozłączyłam się.
Spojrzałam na chłopaka, który stał obok, jednocześnie zniecierpliwiony, a także niepewny i przestraszony. Przytuliłam go mocno na chwilę, a później spojrzałam i powiedziałam to co czułam.
- Jack ja nie wiem, co mam zrobić. Coś się zmieniło i nie jesteśmy tacy sami, jednak proszę daj mi trochę czasu, muszę pomyśleć. O tym co do ciebie czuję i o nas. 
- Dobrze, poczekam ile trzeba będzie. - Uśmiechnął się lekko, a mi kamień spadł z serca.
- Dziękuję za to, że mnie tu zabrałeś, ale dałam ci trochę więcej niż pięć minut i jestem spóźniona - zaśmiałam się drętwo i po chwili umilkłam. - Muszę już wracać. Dziękuję... za wszystko - Przytuliłam go jeszcze raz i ruszyłam biegiem do domu.
Zerknęłam jeszcze za siebie i zobaczył jak stał tyłem do mnie, patrząc na ogromne drzewo. Uśmiechnęłam się pod nosem i przedarłam się przez krzaki. Potem już przez cały czas nie zwalniałam z tempa, żeby zdążyć.
- No nareszcie jesteś - usłyszałam Kate i minęłam ja w drzwiach.
- Lecę wziąć prysznic, jakby dziewczyny wpadły to weź je na ogródku ogarnij, a ja zaraz przyjdę. - Wbiegłam po schodach i weszłam do łazienki.
Po szybkim obmyciu, owinęłam się w ręcznik, wzięłam rzeczy i ruszyłam do mojego pokoju. Rzuciłam ciuchy na krzesło i obróciłam się.
- Aaaaa! Co ty tu robisz! - wrzasnęłam, mocniej przytrzymując ręcznik.

Coś od Pauli:
No spore opóźnienia, ale już niedługo powinno być ok. Nie miałam internetu, a później weny, ale coś tam wyskrobałam xD Ostatnio się tak zastanawiałam, że chyba powinnam uszczuplić wszystko trochę, pominąć parę sytuacji, bo inaczej blog będzie za długi, a najlepsze jest to, że mam pomysł na drugą część xD Myślenie do przodu huehue. No to by było na tyle. Dzięki za wszystko ^^