Mroźna zima, jedna z najgorszych w ciągu ostatnich lat. Większość ludzi spędzała czas w domu przy wigilijnym stole, grzejąc się przy cieple ognia, podczas gdy za oknem szalała śnieżyca. Samotny samochód jechał z dużą prędkością po śliskiej ulicy.
- Wytrzymaj kochanie, jeszcze troszeczkę - powiedział kierowca auta, który trzymał rodzącą żonę za rękę.
- Nie jedź aż tak szybko, wytrzy...aaaaaa. - Z ust kobiety wyrwał się krzyk, gdy powróciły skurcze.
Mężczyzna, nie zwracając uwagi na protesty, dodał gazu, ale sypiący śnieg uniemożliwiał dobrą widoczność.
Pojazd wpadł w poślizg. Było to wiadome od samego początku, że w końcu dojdzie do tragedii. Mały samochód nie miał szans, dachował i w końcu zatrzymał się na pobliskim drzewie. Krew wypływająca z auta zaczęła mieszać się z białym puchem pokrywającym ziemię. Nagle rozległ się płacz, który dochodził ze szczątków pojazdu.
- Helena, kobieto wracaj tu, tam nic nie ma! - krzyknął mężczyzna, który razem ze swoją żoną wyszli z domu i brnęli w śniegu..
- Nie słyszałeś tego huku, nawet śnieżyca nie była w stanie go stłumić!- odkrzyknęła kobieta, szczelniej okrywając się płaszczem.
- Mówię ci Helena, że tam nic nie ma, wracajmy do domu.
Starsza pani podeszła do wraku i zajrzała do środka. Na początku nic nie zauważyła, ale po chwili dostrzegła ciała.
- O boże, Karol dzwoń po policję!
- Chyba żartujesz w takich warunkach będą tu co najmniej za 2 godziny.
Nagle na tylnym siedzeniu zauważyła noworodka i młodą kobietę ściskającą go w ramionach.
- Święty boże, Karol chodź tu pomóż mi!
W tym czasie umierająca matka podała dziecko Helenie mówiąc ledwo jej imię.
- Lisette, ma na imię Lisette.- Zdążyła powiedzieć zanim wydała ostatnie tchnienie.
Starsza kobieta wzięła dziewczynkę na ręce i zauważyła, że ta nie rusza się. Zdjęła z głowy chustę i owinęła noworodka.
- Karolu szybko musimy jechać do szpitala!
- W taką pogodę nigdzie nie dojedziemy.
- Ale ona nie oddycha!
Ciekawie się zapowiada *.*
OdpowiedzUsuń