- No pięknie - mruknęłam i podniosłam się.
Potem już wcale się nie spieszyłam, bo i tak byłam cała mokra i w dodatku ubłocona. Do domu brakowało mi jakiś pięciu minut, a deszcz częściowo zmywał ze mnie brud. Szłam tak powoli, gdy zauważyłam jakiegoś chłopaka siedzącego tak po prostu w tym deszczu.
Spojrzałam na niego, ale on chyba mnie nie widział, albo po prostu ignorował. Jeszcze przez chwilę mijając go patrzyłam jak siedzi, a na ułamek sekundy nasze spojrzenia się spotkały. Odwróciłam głowę i szłam dalej. W końcu po paru minutach weszłam na podwórko i westchnęłam z ulgą. W kuchni paliło się światło, więc ciocia musiała robić sobie herbatę na wieczór.
- Wróciłam. - Krzyknęłam otwierając drzwi.
Zdjęłam całe przemoczone i brudne buty, a w tym czasie przyszła ciocia.
- Lisette jak ty wyglądasz, szybko przebierz się, bo zaraz będziesz chora. - Zaczęła na przywitanie.
- Tak wiem już idę - mruknęłam tylko i szybko, żeby zbytnio nie nabrudzić pobiegłam do łazienki.
Rozebrałam się i zaczęłam puszczać wodę czekając na ciepłą. Gdy ta już zaczęła lecieć, weszłam i wzięłam długi i gorący prysznic. Potem załatwiłam resztę wieczornej toalety i w ręczniku poszłam do mojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i postanowiłam zrobić sobie herbatę, ale ciocia mnie ubiegła. Weszła do mnie niosąc gorący napój w moim ulubionym kubku.
- Ooo dziękuję, zawsze wiesz czego potrzebuję - powiedziałam z uśmiechem biorąc picie.
- Teraz lepiej wskakuj pod kołdrę, żebyś zaraz się nie przeziębiła. Cała mokra wróciłaś do domu.
- Ładna pogoda była rano, skąd mogłam wiedzieć, że będzie padać. Poza tym ja nie choruję.
- Tak, tak pożyjemy zobaczymy. - Pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju.
Ja natomiast łyknęłam herbatki i weszłam do łóżka. Odpaliłam laptopa i wstukałam w wyszukiwarkę pytanie. Musiałam znaleźć zabójcę tej dziewczynki, w końcu jej to obiecałam. Szukałam potrzebnych informacji, popijając napój. Po godzinie oczy zamykały mi się i zaczęłam robić się senna. Powieki coraz bardziej opadały. Wyłączyłam więc laptopa i zaraz wpadłam w objęcia Morfeusza.
Promienie słońca nieznośnie świeciły mi prosto w twarz. Nie chciało mi się wstawać, ale nie mogłam dłużej wytrzymać z tym światłem. Uchyliłam jedno oko, ale zaraz je zamknęłam.
- Nie jednak nie wstaję - mruknęłam i schowałam się pod kołdrę.
Było tam ciemno i cicho, ale też duszno. Po kilku minutach postanowiłam zasłonić okno.Wyczołgałam się powolnie i niczym jakiś zombie podeszłam do okna. Podniosłam rękę, żeby chwycić za zasłonkę, gdy za szybą zobaczyłam kogoś wpatrującego się we mnie.
- Aaaaa!- Pisnęłam i odskoczyłam potykając się o coś leżącego na podłodze.
Oczywiście wylądowałam na ziemi. Szybko spojrzałam w stronę okna, ale nikogo tam nie było. Pod nogami miałam moją deskorolkę, którą położyłam tam po przyjściu do domu. Nawet dobrze nie przyjrzałam się tej osobie, nie wiem kto lub co to było.
- Albo mi się przywidziało, albo jakiś zboczeniec siedział mi za szybą, albo ktoś pilnie potrzebuje pomocy. - Zaczęłam wyliczać znów podchodząc do okna.
Otworzyłam je i wyjrzałam rozglądając się po okolicy, ale nikogo nie zauważyłam. Wzruszyłam ramionami, zamknęłam okno, zasłoniłam i wskoczyłam do łóżka. Jeszcze tylko zerknęłam na zegarek i natychmiast wstałam.
- Kurde, kurde, kurde. - Krzyczałam biegając po pokoju i ubierając się najszybciej jak mogłam.
Była już 8.39 a ja potrzebowałam co najmniej piętnastu minut na dojechanie do pracy. Zbiegłam po schodach do kuchni i w locie chwyciłam kanapkę, która była naszykowana na stole.
- Wychodzę! - Krzyknęłam i wybiegłam z domu.
Jak zwykle musiałam kawałek przebiec zanim trafiłam do drogi z normalnym chodnikiem. Po wczorajszej ulewie zostały kałuże więc musiałam uważać, żeby w żadną nie wpaść.
Jakimś cudem na miejsce dojechałam na czas. Chyba ktoś nade mną czuwał, bo to był po prostu cud, że się nie spóźniłam. Szybko weszłam do Frutti i przebrałam się w firmowy strój. Reszta pracy minęła jak zwykle. Nie muszę się tu chyba zbytnio rozpisywać skoro nie było nic ciekawego. Po całym dniu darmowe lody. Czekałam na Kate na parkingu, a ona po chwili wyszła ze sklepu.
- No to co idziemy - powiedziała i ruszyła pewnym krokiem przed siebie.
- Gdzie?- Próbowałam się jeszcze wywinąć chociaż wiedziałam, że to raczej na nic, przecież wzięłam nawet torbę z kostiumem i ręcznikiem.
- Hahaha, ale śmieszne- powiedziała z ironią. - Chodź.
Pociągnęła mnie za rękę w stronę centrum.
- No dobra, dobra - mruknęłam zrezygnowana.
Razem poszłyśmy na basen.