- Komisariat policji w Artville, słucham.- Nareszcie usłyszałam upragniony głos w słuchawce.
- Ja...ja znalazłam gościa, który zabił dziecko i jego matkę parę tygodni temu, podobno go szukacie, stara fabryka mebli, jakieś piętnaście minut drogi od miasta, proszę po...- Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ potknęłam się, a telefon wypadł mi z rąk.
Noga coraz bardziej bolała, nie wiem ile krwi już straciłam, a obraz powoli zaczął mi się zaczerniać. Próbowałam się podnieść, ale dużo z tego nie wyszło. Miałam nadzieję, że przyjmą moje zgłoszenie, chociaż znając życie wezmą to za głupi żart. Podniosłam się ledwo co i oparłam rękoma o kolana głęboko oddychając. Dałam kilka kroków, ale po chwili znowu leżałam na ziemi. Nie miałam siły, adrenalina ze mnie wyparowała, a komórka leżała jeszcze kawałek przede mną. Wyciągnęłam rękę po nią, ale nie dosięgałam. Ciemność coraz bardziej przysłaniała mi świat. Zobaczyłam, że ktoś idzie w moją stronę i ostatkami sił chciałam chociaż spróbować uciec, ale ta osoba wzięła mnie na ręce. Nie strzeliła, nie kopnęła, ani nie zabiła, po prostu podniosła mnie. Usłyszałam krzyki i strzały dochodzące jakby z daleka. Przeniosłam zamglone spojrzenie na nieznajomego, nie zauważyłam zbyt wiele. Chłopak, to nie był żaden z tych mężczyzn tylko zwykły chłopak o zajefajnych oczach.
Obudziłam się w szpitalu. Nie wiedziałam co tu robiłam, ani jak się tu znalazłam, ani który jest w ogóle dzień. Byłam strasznie zdezorientowana. Zauważyłam mój własny telefon leżący na stoliczku. Pokuśtykałam do niego i spojrzałam na datę. Westchnęłam z ulgą, ponieważ była dopiero piąta rano, tego dnia co miałam wrócić z nocowania. Czyli aktualnie spałabym sobie u Kate, a w domu była normalnie przed osiemnastą, czyli jest szansa, że ciocia nic nie wiem i wrócę normalnie do domu. Teraz pozostaje pytanie jak ja się tu znalazłam. Weszłam z powrotem na łóżko i położyłam się pod kołdrę. Nie mogłam zasnąć, ponieważ męczyły mnie pytania bez odpowiedzi. Siedziałam tak i grałam w gry na telefonie dla odprężenia. Koło ósmej przyszła pielęgniarka zmienić opatrunek.
Przy okazji spytałam się kto mnie przyniósł. Kobieta nie wiedziała zbyt wiele. Podobno jakiś dyżurujący znalazł mnie pod drzwiami szpitala. Przyznam, że nie bardzo wiedziałam co się stało. Nie pamiętałam nic, oprócz tego, że pomógł mi jakiś chłopak, a ja nawet nie wiedziałam kim jest. Spędziłam jeszcze kilka godzin w szpitalu, a koło południa do mojej sali wpadła ciocia i się zaczęło. Lekarze powiedzieli jej, że to wygląda na ranę postrzałową.
- Coś ty robiła Lisette, mój boże jak dobrze, że nic się nie stało, nie przeżyłabym...- Zaczęła swój wywód, a ja słuchałam jednym uchem.
Miałam niby powiedzieć, że ścigałam mordercę, bo obiecałam to duchowi? Wariatkowo wita. Miałam założonych tylko kilka szwów. Gadała mi jeszcze z pół godziny, a ja musiałam nawymyślać bzdur cioci jak się znalazłam w fabryce, co się tam działo i w ogóle. Nie powiedziałam prawdy, ale dowiedziała się, że Kate wyjechała.
Wypisali mnie dwa dni później. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i ruszyłam do samochodu. Po drodze zajechałyśmy do apteki i kupiłam parę leków przeciwbólowych.
- Hej Scarlet, co ci jest?- Usłyszałam wychodząc ze sklepu.
Odwróciłam się i zauważyłam Jack'a, który spoglądał na moją obandażowaną nogę.
- Byłam w opuszczonej fabryce i ścigałam bardzo złych ludzi - powiedziałam całkiem poważnie. - Postrzelili mnie.
- Zawsze wiedziałem, że masz niezłe poczucie humoru, a tak na serio?
- Od kiedy ty się tak o mnie martwisz co? Niedawno sam chciałeś mnie zabić.
- Na...naprawdę nie chciałem, tłumaczyłem ci to.
- Tak, tak wiem.
- Nie moja wina, że nie umiesz pływać. - burknął i popatrzył gdzieś w bok.W tym momencie się wkurzyłam. No nie dość, że mnie wrzucił do tego basenu to teraz jeszcze próbuje wmówić mi, że to była moja wina, że się prawie utopiłam. No dobra może wypada się wreszcie nauczyć, ale to nie zwalnia go z mówienia takich rzeczy.
- No wiesz co...- Nie zdążyłam dokończyć, bo po chwili wyszła z apteki ciocia.
- Chodź już Lisette, pójdziesz do domu i się położysz, żeby szwy ci nie popękały i odpoczniesz sobie.
No tak jakbym przez te dwa dni w ogóle nie odpoczywała. Spojrzałam w stronę Jack'a, prychnęłam i ruszyłam za moją opiekunką. W domu jakoś dostałam się do pokoju. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się. Nie dość, że był wysprzątany to jeszcze w kącie stały miseczki i posłanie dla kota. Zdziwiłam się, byłam prawie pewna, że przez czas mojej nieobecności kotek został oddany.
- Neko kici, kici. - zawołałam.
Po chwili spod łóżka wysunął się mój mały, futerkowaty zwierzaczek. Podeszłam i wzięłam go na ręce.
- Tęskniłeś za mną, co? - mówiłam głascząć go po łebku.
On tylko zamruczał i zeskoczył na podłogę. Ja usiadłam na łóżku, ostrożnie obchodząc się z nogą. Wzięłam laptopa na kolana i włączyłam internet. Usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili do pokoju weszła ciocia.
- Przyniosłam ci kanapki i herbatę. Muszę wyjść, ale wrócę za jakąś godzinę. Nie wstawaj z łóżka, dobrze? - Pogłaskała mnie po głowie, a ja poczułam się jak jakaś mała dziewczynka.
- Tak, tak poradzę sobie, dziękuję. - Uśmiechnęłam się biorąc kanapkę.
- Jak coś się będzie działo od razu zadzwoń, a jak wrócę to jeszcze porozmawiamy - powiedziała i wyszła z pokoju.
Ja za to dowiedziałam się, że złapali facetów z fabryki i zakratowali ich. Poprzeglądałam parę stron, a potem weszłam na skypa i zadzwoniłam do Kate.
- Lisette co się dzieje? Dzwoniła do mnie twoja ciocia! - usłyszałam na przywitanie.
- Tak, tak ciebie też fajnie widzieć.
- Ha-ha-ha bardzo śmieszne, ja się tu o ciebie martwię! - powiedziała z udawanym oburzeniem.
- No dobra zaraz ci wszystko opowiem - mruknęłam i opowiedziałam jej całą historię.
- Lisette, ty mogłaś zginąć, nie pomyślałaś o tym. Naprawdę mogłaś poczekać aż wrócę, a nie sama się za to zabrać!!!- Wydarła się na mnie kiedy skończyłam.
- Tak, tak wiem, ale w każdym razie żyję i jestem cała, no może prawie.
- Ehh nie wiem co ja mam z tobą zrobić. - westchnęła.
- Przyjdź, weź jakiś fajny film i czekoladę, zobaczysz od razu mi się poprawi.
- No lecę, pędzę aż się kurzy.
- Właśnie, gdzie ty jesteś?
- Eeee nie wiem dokładnie sama. W jakimś hotelu na jakiejś małej wyspie, ale jest tu cudownie. Ogromny basen, spa, elegancka restauracja, fajni chłopcy.
- Hmm chłopcy, mówisz. - Poruszyłam znacząco brwiami.
- Skoro już gadamy o chłopakach, kim był ten, który ci pomógł?
- Myślisz, że ja wiem. Ledwo kontaktowałam i tylko na niego zerknęłam, nie zdążyłam zarejestrować szczegółów.
- Może jeszcze go spotkasz, mogłabym powiedzieć, że to romantyczne, ale powiedzmy szczerze, ucieczka z raną postrzałową przed mordercą to nie jest fajne.
- W sumie...- Zamyśliłam się.
Zdawało mi się, że skądś kojarzyłam chłopaka. Nie bardzo pamiętałam jak wyglądał, ale coś mi się wydawało, że go znam. Myślałam i myślałam, aż w końcu dotarło do mnie, że przyjaciółka coś do mnie mówi.
- Oj sorki, odpłynęłam. - Uśmiechnęłam się przepraszająco.
- No zauważyłam, a tak w ogóle jak tam było w pracy beze mnie?- Zeszła z tematu Kate.
- Cuuuudownie wiesz...
Gadałyśmy tak jeszcze godzinę, dopóki ciocia nie przyszła i nie odgoniła mnie od laptopa. Zeszłam na dół na kolacje. Przeżuwałam kanapki w tempie godnym ślimaka, bo nawet nie byłam głodna. Spojrzałam na kalendarz i zauważyłam, że nie zostało zbyt dużo wakacji. Ciotka znowu zaczęła mnie wypytywać o fabrykę, ale powiedziałam, że jestem zmęczona i pójdę się położyć na kanapie. Gdy zjadłam, posprzątałam po sobie i poszłam się umyć. Siedziałam dość długo pod prysznicem, oglądając zranioną nogę. Miałam tylko szwy, a rana wcale nie była aż taka wielka, stwierdziłam, że było sporo strachu o nic. W końcu wyszłam i w piżamie zeszłam do salonu pooglądać telewizję. Jakimś cudem na kanapie siedział, jak gdyby nigdy nic Neko, a ja byłam pewna, że zamykałam swój pokój. Położyłam się i przykryłam kocem, a kotek wtulił się we mnie. Włączyłam pierwszy lepszy film, ale był tak nudny, że usnęłam po pół godzinie.
Taki dość spokojny ten rozdział :) Przyjemnie się czytało. Ja (jak zwykle czepialska) myślę tylko, że może ten początek mógłby być trochę bardziej rozbudowany :) Taki jednak też może być, ja po prostu lubię czytać akcję :)
OdpowiedzUsuńJak będą w komentarzu jakieś błędy to przepraszam, bo internet mi się zacina i jestem bardzo zirytowana pisząc ten komentarz.....
Ogólnie mi się podoba i praktycznie nie mam żadnych "ale" :)
Pozdrawiam i weny życzę :)
PS. Zobaczyłam jeden nowy komentarz, więc mój apel cokolwiek dał :) To w sumie niewiele, ale od czegoś trzeba zacząć :) Mam nadzieję, że pojawi ich się więcej i jeszcze raz proszę piszcie je :)
B.
Wszystko dzięki Tobie :D Bardzo mi pomagasz za co jestem wdzięczna. Właśnie o to chodzi, żeby ludzie się czepiali, bo wtedy wiem jakich błędów więcej nie popełniać ^^ W każdym razie dziękuję ;)
UsuńPozdrawiam :D
Ten blog został nominowany do LBA - więcej u mnie: http://czassredniowiecza.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTajemniczy chłooopaaaak <3<3<3
OdpowiedzUsuńSuper :D
Zaczyna coś się dziać XD
Taaak powoli coś się kręci xD Jejku cieszę się, że tyle komentarzy dodajesz i podoba Ci się :D
UsuńDziękuję <3