środa, 11 czerwca 2014

V

Spokojnym krokiem wracałam do domu, podśpiewując sobie. Przechodziłam obok jakiegoś starego kartonu i już miałam go ominąć, gdy usłyszałam jakiś dźwięk dochodzący ze środka. Najpierw moja chora wyobraźnia podpowiedziała mi, że to bomba, która zaraz wybuchnie.
- Serio mózgu? - mruknęła do siebie i otworzyłam pudło.
Zajrzałam do środka i pisnęłam z zachwycenia. Był tam mały, słodki, biały kotek. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczkami, a ja nie mogłam się powstrzymać i go podniosłam.
Jak już go wzięłam nie mogłam puścić. Postanowiłam go przygarnąć, bo przecież nie mógł zostać sam.
- Ktoś nie miał serca, że cię tu zostawił. - Pogłaskałam go po główce, a on zamruczał.- Będziesz się nazywał po prostu Neko*.
Nie pomyślałam co na to powie ciocia, ale nie przejmowałam się tym. Reszta drogi minęła mi szybko. Jak doszłam do mojego podwórka, schowałam Neko do torby z rzeczami, które miały być na nocowanie.
- Tylko siedź cicho, bo będę musiała cię oddać. - Ostrzegłam.
Weszłam do domu i cichaczem ruszyłam w stronę mojego pokoju. Miałam właśnie wejść na schody, gdy zauważyła mnie ciocia.
- Co się tak skradasz Lisette?
- Ja...ja bawię się w ninje, jestem nieuchwytna, nikt mnie nie załapie. - Wymyśliłam na poczekaniu i wbiegłam na piętro.
Lepszej wymówki znaleźć nie mogłam, bo ciocia mnie zaskoczyła. W pokoju ostawiłam wszystkie rzeczy na podłodze i wyjęłam kotka.
- Poczekaj tutaj, ja skoczę po jedzenie. - Wychodząc tylko na niego zerknęłam i zeszłam na dół.
W kuchni nikogo nie było. Wzięłam z lodówki kawałek szynki, wazonik na kwiatka i trochę mleka w miseczce. Jakimś cudem po drodze nic nie wylałam, ani nikt mnie nie przyłapał. Weszłam do pokoju i myślałam, że wyjdę z siebie. Moje rysunki, które leżały na biurku były w strzępach.
- Jak ty się w ogóle tam dostałeś, przecież jesteś taki mały - powiedziałam stawiając miseczkę na ziemi.
Neko podreptał do niej i łapczywie zaczął pić. Ja pozbierałam to co zostało z moich dzieł i wyrzuciłam. W łazience nalałam wody do wazonu i wstawiłam kwiat. Powróciłam myślami do sytuacji z basenu. Bałam się wtedy jak nigdy, to uczucie bezsilności było okropne. Stwierdziłam, że muszę w końcu nauczyć się pływać. Westchnęłam i włączyłam laptopa. Nadal pamiętałam o obietnicy, musiałam znaleźć mordercę. Wstukałam wyrazy do wyszukiwarki czekając na efekt. Wyświetliło mi się kilka  witryn z odpowiedzią na moje pytanie. W oczy rzuciło mi się zdanie o mordercy na wolności. Tak naprawdę myślałam, że już go złapali. Zauważyłam, że zabójstwo miało miejsce kilka tygodni temu. Wydawało mi się, że coś o tym słyszałam.
Szukanie potrzebnych informacji zajęło mi prawie dwie godziny, ale doszukałam się wszystkiego.
- Jutro pobawimy się w detektywa - powiedziałam i zakręciłam się na krześle.
Nagle zadzwonił mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zauważyłam, że dzwoni Kate.
- No co jest?
- Lisette słuchaj jest sprawa...
- Nom co konkretniej?
- Moi rodzice postanowili zrobić mi niespodziankę i zabrać na wakacje.
- To fajnie, kiedy jedziesz?
- Właśnie tu jest ta sprawa, że właśnie siedzę w samolocie.
- Że co proszę?!- krzyknęłam zdezorientowana. - Czemu wcześniej mi nie powiedziałaś?
- Chyba mówię ci, że to była niespodzianka.
- Ehh i dopiero teraz mi to mówisz, no dobra, a kiedy wracasz?
- W przyszłym tygodniu.
- Dobra w takim razie miłej podróży i baw się świetnie.
- Dzięki za zrozumienie. - W tym momencie w tle usłyszałam komunikat o wyłączeniu telefonów.
- Słyszę tam, że musisz kończyć.
- No właśnie startujemy będę tęsknić, papa. - Usłyszałam i rozłączyła się.
W tamtym momencie było mi trochę smutno, ale nie winiłam za to Kate w końcu są wakacje. Musiałam sama pobawić się w detektywa. Spojrzałam na kotka, który ułożył się wygodnie na mojej bluzie i poszedł spać. Ja też wykąpałam się i ubrałam w piżamę. Wskoczyłam do łóżka i prawie od razu zasnęłam.
 Budzik nieznośnie torturował moje uszy do momentu zrzucenia go z szafki. Wstałam i przeciągnęłam się, ziewając. Powoli zwlokłam się z łóżka i ruszyłam z stronę łazienki. Przemyłam twarz i załatwiłam resztę porannej toalety. Wracając do mojego pokoju słyszałam ciocię krzątającą się po kuchni. Ona zawsze rano wstaje, ja nie ogarniam jak tak można. Neko nadal spał na mojej bluzie, więc go nie ruszałam. Wyjrzałam za okno i zauważyłam, że jak na lato, dzisiaj jest pochmurnie. Wyciągnęłam więc czystą bluzę na wszelki wypadek. Zeszłam na parter i jak zwykle wzięłam kanapkę, pożegnałam się z ciocią i wyszłam. Idąc w stronę centrum minęłam jakiegoś chłopaka. Zdawało mi się, że skądś go kojarzę, ale nie mogłam ogarnąć skąd. Przypomniało mi się dopiero jak weszłam do Frutti, że to jego widziałam podczas deszczu, gdy wracałam do domu. Widziałam go już drugi raz w tej okolicy, chociaż może mieszkał tu wcześniej, a ja po prostu nigdy nie zwracałam na niego uwagi. Nie był jakąś specjalnie wyrazistą osobą. W pracy, bez mojej przyjaciółki dzień się ciągnął. Poprosiłam szefową, żeby pozwoliła mi wyjść wcześniej, ale ona niechętnie na to przystała, ponieważ nie było Kate. Końcem końców zgodziła się i wyszłam o 14.00 i mogłam spokojnie udać się na poszukiwania. Pierwsze co mi przyszło do głowy to przeszukanie domu dziewczynki. Z tego co się dowiedziałam zabił ją własny ojciec. Alkoholik i awanturnik po rozwodzie. Internet dał całkiem sporo informacji, ale nie wiedziałam ile z nich jest prawdziwych.
- Hmm gdzie mógł się schować morderca?- Myślałam na głos idąc spokojnie ulicą.
Jakoś nie byłam szczególnie przerażona. Myślałam o tym, że po prostu go znajdę zadzwonię na policję i tyle z tego będzie.
- Wiem! - wykrzyknęłam radośnie, gdy wpadłam na pomysł.
Na filmach zawsze chowają się po starych fabrykach, albo jakiś zakładach. U nas były takie trzy, ale nie były daleko od siebie. Życie to nie film, ale zawsze można spróbować. Założyłam słuchawki i ruszyłam na poszukiwania. Idąc do pierwszej fabryki napotkałam duszę pewnej starszej pani, załatwiłam to w miarę szybko. Wieczorem ciemne chmury zniknęły, ale wiał chłodny wiatr, więc i tak założyłam bluzę.
W końcu stanęłam przed pierwszą fabryką i nic, w drugiej tak samo. W drodze do trzeciej zadzwoniłam do cioci i zaczęłam ściemniać, że jednak nocuję u Kate. Wolałam się upewnić, że nie będzie mnie szukać. W końcu nie wiedziała, że moja przyjaciółka wyjechała na wakacje. Kiedy doszłam do trzeciego zakładu od razu pomyślałam, że to tu. Stwierdziłam to na podstawie samochodu zaparkowanego w krzakach, ale mogłam się mylić. Policja ogląda za mało filmów akcji, bo jakoś nie sprawdzają podstawowych miejsc. Wkroczyłam ostrożnie na teren fabryki i powoli badałam teren.
- Zabawa w ninje - mruknęłam pod nosem.
Nagle usłyszałam głosy dochodzące zza rogu. Wyjrzałam i zobaczyłam czwórkę mężczyzn. Serce zaczęło bić mi jak oszalałe.
- Serio, dopiero teraz zaczęłam się bać - powiedziałam cicho.
Już nie byłam taka pewna siebie jak na początku. Miałam wrażenie, że bicie mojego serca da się usłyszeć z kilometra.
- Musimy ciągle wracać do tej sprawy? - Usłyszałam ponury głos.
- Policja nadal cie szuka do jasnej cholery, prędzej czy później znajdą też nas.
- Jak tak dalej pójdzie wszystkich wsadzą.
- Cisza! - warknął głośno jeden z facetów.- Ja je zabiłem, a wy nawet nie macie nic z tym wspólnego i czego tchórzycie, co?
- Czego tchórzymy, chcesz wiedzieć...
Obserwowałam całą sytuację z boku jak skamieniała, ale w pewnym momencie jeden mężczyzna wyciągnął broń i oddał kilka strzałów w powietrze.
Ze strachu upuściłam telefon, który miałam w pogotowiu, był już nawet wpisany numer policji. Akurat musiał wypaść, a ja krzyknęłam. Mężczyźni mnie zauważyli. Notatka na przyszłość, gdy szukam mordercy, mam być niezauważalna.
______
* z jap. kot

6 komentarzy:

  1. Jej super mi się czytało :) Mam pytanie, a mianowicie: Nie irytuje Cię, jak wiesz, że masz co najmniej troje czytelników a komentuje tylko jeden? No cóż - mnie by to irytowało. Teraz mam prośbę do innych czytających. Zostawiajcie tu po sobie jakiś ślad, bo to na pewno bardzo ucieszy nasza autorkę :) Wiem, że jest ryzyko, że zabijesz mnie za ten wpis, ale uważam, że powinniśmy doceniać Twoja pracę :)
    Pozdrawiam i weny życzę, Pani Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to czasem denerwujące i mam wątpliwości czy opłaca mi się pisać dalej, ale cieszę się nawet z jednego komentarze. Oczywiście naprawdę bym się ucieszyła gdyby pojawiło się tu więcej osób :D No i poza tym zauważyłam, że powoli zbliża się pół tysiąca wyświetleń, więc to też oznacza, że jednak ktoś tu wpada :D
      Dziękuję za koment i też pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Na prawdę super się czyta!
    Nigdy nie rezygnuj z pisania! Wiem,
    http://czassredniowiecza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie pokazał się mój ukochany XD
    Hahahaha, kocham zabaw w ninję :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie Twojego ukochanego, ponownie wcielam go do opowiadania...
      Hahaha ja właśnie też lubię ninja, ta scena jakoś mnie trochę dobiła, ale co tam :D

      Usuń