czwartek, 26 czerwca 2014

Liebster Blog Award

No moja pierwsza nominacja na tym blogu :D serdecznie dziękuję Średniowiecznej Sowie z Blog o Średniowieczu za nominację :*

,,Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za ,,dobrze wykonaną robotę''. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował''.
No to odpowiadam na pytania ^^
1. Czym się interesujesz?
Tak najbardziej mangą i anime ^^
2. Dlaczego założyłeś/aś bloga?
Sama nie wiem po prostu wpadł mi do głowy pomysł na niego pomysł w momencie mówienia o śmierci. Przyszły mi do głowy duchy i właśnie ogólny zarys fabuły, więc założyłam go ot tak sobie xD
3. Jaki kolor lubisz najbardziej?
Oczywiście zielony :)
4. Jaki przedmiot (w szkole) lubisz  lub lubiłeś/aś najbardziej?
Przerwę...a poza tym chyba religię, bo praktycznie nic nie robimy...to jak przerwa.
5. Lubisz czytać książki?
Kocham <3
6. Jaki jest Twój ulubiony blog?
Magia istnieje??- elfy,magia Czytałam go już chyba z 5 razy <3
7. Jaki film lubisz najbardziej?
Hmm ciężkie pytanie muszę pomyśleć... anime zalicza się do filmów? xD nie no dobra ,,Titanic'' mogę oglądać go bez końca.
8. Jaki jest Twój ulubiony miesiąc?
Grudzień ^^ święta, moje urodziny, wolne od szkoły :D
9. Uważasz, że dobrze idzie Ci prowadzenie bloga?
Sama nie wiem na razie się rozkręca, nie mam zbyt wielu czytelników, ale myślę, że idzie dobrze.
10. Czy masz swoje ulubione danie? Jakie?
Chyba nie mam, łatwiej by było zapytać czego nie lubię :)
11. Masz fanpage swojego bloga na facebooku?
Nie.

Teraz moje pytania:
1. Prowadziłeś/aś wcześniej jakiegoś bloga?
2. Skąd wziął się pomysł na Twojego bloga?
3. Jakie jest Twoje największe marzenie?
4. Co lubisz robić najbardziej?
5. Twoja ulubiona książka?
6. Masz rodzeństwo?
7. Jakie miejsce na świecie najchętniej byś odwiedził/a?
8. Twoja ulubiona piosenka?
9. Co zawsze poprawia Ci humor?
10. Masz jakieś motto?
11. Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa?

To teraz nominowani:
Parabola z Naprzeciw nas, w sieci kłamstw ciągła gra o tron.
Julie Sheridan z Memory is not device.
Camille Ceciderit z Po śmierci też jest życie...
Carmen z Heksville I wish I could burn the world
Mithian z Regrets collect like old friends
Aithnne Jeretta z Cyrk potępionych
Jocelyn z Każda chwila szczęścia ma swoją cenę.
Clajce z Czwarty żywioł
Eris Erinnes z Nie ważne co robisz, będę wierna tobie.
Balladyna z Piekło jest puste. Wszystkie diabły są tu.
Carolina Horan z The hunger game: Now play


środa, 18 czerwca 2014

VI

Uciekałam przez zakład z krwawiącą nogą. Dostałam kulkę, nigdy nie czułam takiego bólu. To niemożliwe, że na filmach dostają pięć pocisków i nadal stoją, ja z jednym ledwo dawałam radę. Jedyne co mnie trzymało to adrenalina, nie wiedziałam co mogło by się stać, jakby mnie złapali.
- Komisariat policji w Artville, słucham.- Nareszcie usłyszałam upragniony głos w słuchawce.
- Ja...ja znalazłam gościa, który zabił dziecko i jego matkę parę tygodni temu, podobno go szukacie, stara fabryka mebli, jakieś piętnaście minut drogi od miasta, proszę po...- Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ potknęłam się, a telefon wypadł mi z rąk.
Noga coraz bardziej bolała, nie wiem ile krwi już straciłam, a obraz powoli zaczął mi się zaczerniać. Próbowałam się podnieść, ale dużo z tego nie wyszło. Miałam nadzieję, że przyjmą moje zgłoszenie, chociaż znając życie wezmą to za głupi żart. Podniosłam się ledwo co i oparłam rękoma o kolana głęboko oddychając. Dałam kilka kroków, ale po chwili znowu leżałam na ziemi. Nie miałam siły, adrenalina ze mnie wyparowała, a komórka leżała jeszcze kawałek przede mną. Wyciągnęłam rękę po nią, ale nie dosięgałam. Ciemność coraz bardziej przysłaniała mi świat. Zobaczyłam, że ktoś idzie w moją stronę i ostatkami sił chciałam chociaż spróbować uciec, ale ta osoba wzięła mnie na ręce. Nie strzeliła, nie kopnęła, ani nie zabiła, po prostu podniosła mnie. Usłyszałam krzyki i strzały dochodzące jakby z daleka. Przeniosłam zamglone spojrzenie na nieznajomego, nie zauważyłam zbyt wiele. Chłopak, to nie był żaden z tych mężczyzn tylko zwykły chłopak o zajefajnych oczach.
Obudziłam się w szpitalu. Nie wiedziałam co tu robiłam, ani jak się tu znalazłam, ani który jest w ogóle dzień. Byłam strasznie zdezorientowana. Zauważyłam mój własny telefon leżący na stoliczku. Pokuśtykałam do niego i spojrzałam na datę. Westchnęłam z ulgą, ponieważ była dopiero piąta rano, tego dnia co miałam wrócić z nocowania. Czyli aktualnie spałabym sobie u Kate, a w domu była normalnie przed osiemnastą, czyli jest szansa, że ciocia nic nie wiem i wrócę normalnie do domu. Teraz pozostaje pytanie jak ja się tu znalazłam. Weszłam z powrotem na łóżko i położyłam się pod kołdrę. Nie mogłam zasnąć, ponieważ męczyły mnie pytania bez odpowiedzi. Siedziałam tak i grałam w gry na telefonie dla odprężenia. Koło ósmej przyszła pielęgniarka zmienić opatrunek.
Przy okazji spytałam się kto mnie przyniósł. Kobieta nie wiedziała zbyt wiele. Podobno jakiś dyżurujący znalazł mnie pod drzwiami szpitala. Przyznam, że nie bardzo wiedziałam co się stało. Nie pamiętałam nic, oprócz tego, że pomógł mi jakiś chłopak, a ja nawet nie wiedziałam kim jest. Spędziłam jeszcze kilka godzin w szpitalu, a koło południa do mojej sali wpadła ciocia i się zaczęło. Lekarze powiedzieli jej, że to wygląda na ranę postrzałową. 
- Coś ty robiła Lisette, mój boże jak dobrze, że nic się nie stało, nie przeżyłabym...- Zaczęła swój wywód, a ja słuchałam jednym uchem.
Miałam niby powiedzieć, że ścigałam mordercę, bo obiecałam to duchowi? Wariatkowo wita. Miałam założonych tylko kilka szwów. Gadała mi jeszcze z pół godziny, a ja musiałam nawymyślać bzdur cioci jak się znalazłam w fabryce, co się tam działo i w ogóle. Nie powiedziałam prawdy, ale dowiedziała się, że Kate wyjechała. 
Wypisali mnie dwa dni później. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i ruszyłam do samochodu. Po drodze zajechałyśmy do apteki i kupiłam parę leków przeciwbólowych. 
- Hej Scarlet, co ci jest?- Usłyszałam wychodząc ze sklepu.
Odwróciłam się i zauważyłam Jack'a, który spoglądał na moją obandażowaną nogę.
- Byłam w opuszczonej fabryce i ścigałam bardzo złych ludzi - powiedziałam całkiem poważnie. - Postrzelili mnie.
- Zawsze wiedziałem, że masz niezłe poczucie humoru, a tak na serio?
- Od kiedy ty się tak o mnie martwisz co? Niedawno sam chciałeś mnie zabić.
- Na...naprawdę nie chciałem, tłumaczyłem ci to.
- Tak, tak wiem. 
- Nie moja wina, że nie umiesz pływać. - burknął i popatrzył gdzieś w bok.
W tym momencie się wkurzyłam. No nie dość, że mnie wrzucił do tego basenu to teraz jeszcze próbuje wmówić mi, że to była moja wina, że się prawie utopiłam. No dobra może wypada się wreszcie nauczyć, ale to nie zwalnia go z mówienia takich rzeczy.
- No wiesz co...- Nie zdążyłam dokończyć, bo po chwili wyszła z apteki ciocia.
- Chodź już Lisette, pójdziesz do domu i się położysz, żeby szwy ci nie popękały i odpoczniesz sobie.
No tak jakbym przez te dwa dni w ogóle nie odpoczywała. Spojrzałam w stronę Jack'a, prychnęłam i ruszyłam za moją opiekunką.  W domu jakoś dostałam się do pokoju. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się. Nie dość, że był wysprzątany to jeszcze w kącie stały miseczki i posłanie dla kota. Zdziwiłam się, byłam prawie pewna, że przez czas mojej nieobecności kotek został oddany.
- Neko kici, kici. - zawołałam.
Po chwili spod łóżka wysunął się mój mały, futerkowaty zwierzaczek. Podeszłam i wzięłam go na ręce.
- Tęskniłeś za mną, co? - mówiłam głascząć go po łebku.
On tylko zamruczał i zeskoczył na podłogę. Ja usiadłam na łóżku, ostrożnie obchodząc się z nogą. Wzięłam laptopa na kolana i włączyłam internet. Usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili do pokoju weszła ciocia.
- Przyniosłam ci kanapki  i herbatę. Muszę wyjść, ale wrócę za jakąś godzinę. Nie wstawaj z łóżka, dobrze? - Pogłaskała mnie po głowie, a ja poczułam się jak jakaś mała dziewczynka.
- Tak, tak  poradzę sobie, dziękuję. - Uśmiechnęłam się biorąc kanapkę.
- Jak coś się będzie działo od razu zadzwoń, a jak wrócę to jeszcze porozmawiamy - powiedziała i wyszła z pokoju.
Ja za to dowiedziałam się, że złapali facetów z fabryki i zakratowali ich. Poprzeglądałam parę stron, a potem weszłam na skypa i zadzwoniłam do Kate.
- Lisette co się dzieje? Dzwoniła do mnie twoja ciocia! - usłyszałam na przywitanie.
- Tak, tak ciebie też fajnie widzieć.
- Ha-ha-ha bardzo śmieszne, ja się tu o ciebie martwię! - powiedziała z udawanym oburzeniem.
- No dobra zaraz ci wszystko opowiem - mruknęłam i opowiedziałam jej całą historię.
- Lisette, ty mogłaś zginąć, nie pomyślałaś o tym. Naprawdę mogłaś poczekać aż wrócę, a nie sama się za to zabrać!!!- Wydarła się na mnie kiedy skończyłam.
- Tak, tak wiem, ale w każdym razie żyję i jestem cała, no może prawie.
- Ehh nie wiem co ja mam z tobą zrobić. - westchnęła.
- Przyjdź, weź jakiś fajny film i czekoladę, zobaczysz od razu mi się poprawi.
- No lecę, pędzę aż się kurzy.
- Właśnie, gdzie ty jesteś?
- Eeee nie wiem dokładnie sama. W jakimś hotelu na jakiejś małej wyspie, ale jest tu cudownie. Ogromny basen, spa, elegancka restauracja, fajni chłopcy.
- Hmm chłopcy, mówisz. - Poruszyłam znacząco brwiami.
- Skoro już gadamy o chłopakach, kim był ten,  który ci pomógł?
- Myślisz, że ja wiem. Ledwo kontaktowałam i tylko na niego zerknęłam, nie zdążyłam zarejestrować szczegółów.
- Może jeszcze go spotkasz, mogłabym powiedzieć, że to romantyczne, ale powiedzmy szczerze, ucieczka z raną postrzałową przed mordercą to nie jest fajne.
- W sumie...- Zamyśliłam się.
Zdawało mi się, że skądś kojarzyłam chłopaka. Nie bardzo pamiętałam jak wyglądał, ale coś mi się wydawało, że go znam. Myślałam i myślałam, aż w końcu dotarło do mnie, że przyjaciółka coś do mnie mówi.
- Oj sorki, odpłynęłam. - Uśmiechnęłam się przepraszająco.
- No zauważyłam, a tak w ogóle jak tam było w pracy beze mnie?- Zeszła z tematu Kate.
- Cuuuudownie wiesz...
Gadałyśmy tak jeszcze godzinę, dopóki ciocia nie przyszła i nie odgoniła mnie od laptopa. Zeszłam na dół na kolacje. Przeżuwałam kanapki w tempie godnym ślimaka, bo nawet nie byłam głodna. Spojrzałam na kalendarz i zauważyłam, że nie zostało zbyt dużo wakacji. Ciotka znowu zaczęła mnie wypytywać o fabrykę, ale powiedziałam, że jestem zmęczona i pójdę się położyć na kanapie. Gdy zjadłam, posprzątałam po sobie i poszłam się umyć. Siedziałam dość długo pod prysznicem, oglądając zranioną nogę. Miałam tylko szwy, a rana wcale nie była aż taka wielka, stwierdziłam, że było sporo strachu o nic. W końcu wyszłam i w piżamie zeszłam do salonu pooglądać telewizję. Jakimś cudem na kanapie siedział, jak gdyby nigdy nic Neko, a ja byłam pewna, że zamykałam swój pokój. Położyłam się i przykryłam kocem, a kotek wtulił się we mnie. Włączyłam pierwszy lepszy film, ale był tak nudny, że usnęłam po pół godzinie.

środa, 11 czerwca 2014

V

Spokojnym krokiem wracałam do domu, podśpiewując sobie. Przechodziłam obok jakiegoś starego kartonu i już miałam go ominąć, gdy usłyszałam jakiś dźwięk dochodzący ze środka. Najpierw moja chora wyobraźnia podpowiedziała mi, że to bomba, która zaraz wybuchnie.
- Serio mózgu? - mruknęła do siebie i otworzyłam pudło.
Zajrzałam do środka i pisnęłam z zachwycenia. Był tam mały, słodki, biały kotek. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczkami, a ja nie mogłam się powstrzymać i go podniosłam.
Jak już go wzięłam nie mogłam puścić. Postanowiłam go przygarnąć, bo przecież nie mógł zostać sam.
- Ktoś nie miał serca, że cię tu zostawił. - Pogłaskałam go po główce, a on zamruczał.- Będziesz się nazywał po prostu Neko*.
Nie pomyślałam co na to powie ciocia, ale nie przejmowałam się tym. Reszta drogi minęła mi szybko. Jak doszłam do mojego podwórka, schowałam Neko do torby z rzeczami, które miały być na nocowanie.
- Tylko siedź cicho, bo będę musiała cię oddać. - Ostrzegłam.
Weszłam do domu i cichaczem ruszyłam w stronę mojego pokoju. Miałam właśnie wejść na schody, gdy zauważyła mnie ciocia.
- Co się tak skradasz Lisette?
- Ja...ja bawię się w ninje, jestem nieuchwytna, nikt mnie nie załapie. - Wymyśliłam na poczekaniu i wbiegłam na piętro.
Lepszej wymówki znaleźć nie mogłam, bo ciocia mnie zaskoczyła. W pokoju ostawiłam wszystkie rzeczy na podłodze i wyjęłam kotka.
- Poczekaj tutaj, ja skoczę po jedzenie. - Wychodząc tylko na niego zerknęłam i zeszłam na dół.
W kuchni nikogo nie było. Wzięłam z lodówki kawałek szynki, wazonik na kwiatka i trochę mleka w miseczce. Jakimś cudem po drodze nic nie wylałam, ani nikt mnie nie przyłapał. Weszłam do pokoju i myślałam, że wyjdę z siebie. Moje rysunki, które leżały na biurku były w strzępach.
- Jak ty się w ogóle tam dostałeś, przecież jesteś taki mały - powiedziałam stawiając miseczkę na ziemi.
Neko podreptał do niej i łapczywie zaczął pić. Ja pozbierałam to co zostało z moich dzieł i wyrzuciłam. W łazience nalałam wody do wazonu i wstawiłam kwiat. Powróciłam myślami do sytuacji z basenu. Bałam się wtedy jak nigdy, to uczucie bezsilności było okropne. Stwierdziłam, że muszę w końcu nauczyć się pływać. Westchnęłam i włączyłam laptopa. Nadal pamiętałam o obietnicy, musiałam znaleźć mordercę. Wstukałam wyrazy do wyszukiwarki czekając na efekt. Wyświetliło mi się kilka  witryn z odpowiedzią na moje pytanie. W oczy rzuciło mi się zdanie o mordercy na wolności. Tak naprawdę myślałam, że już go złapali. Zauważyłam, że zabójstwo miało miejsce kilka tygodni temu. Wydawało mi się, że coś o tym słyszałam.
Szukanie potrzebnych informacji zajęło mi prawie dwie godziny, ale doszukałam się wszystkiego.
- Jutro pobawimy się w detektywa - powiedziałam i zakręciłam się na krześle.
Nagle zadzwonił mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zauważyłam, że dzwoni Kate.
- No co jest?
- Lisette słuchaj jest sprawa...
- Nom co konkretniej?
- Moi rodzice postanowili zrobić mi niespodziankę i zabrać na wakacje.
- To fajnie, kiedy jedziesz?
- Właśnie tu jest ta sprawa, że właśnie siedzę w samolocie.
- Że co proszę?!- krzyknęłam zdezorientowana. - Czemu wcześniej mi nie powiedziałaś?
- Chyba mówię ci, że to była niespodzianka.
- Ehh i dopiero teraz mi to mówisz, no dobra, a kiedy wracasz?
- W przyszłym tygodniu.
- Dobra w takim razie miłej podróży i baw się świetnie.
- Dzięki za zrozumienie. - W tym momencie w tle usłyszałam komunikat o wyłączeniu telefonów.
- Słyszę tam, że musisz kończyć.
- No właśnie startujemy będę tęsknić, papa. - Usłyszałam i rozłączyła się.
W tamtym momencie było mi trochę smutno, ale nie winiłam za to Kate w końcu są wakacje. Musiałam sama pobawić się w detektywa. Spojrzałam na kotka, który ułożył się wygodnie na mojej bluzie i poszedł spać. Ja też wykąpałam się i ubrałam w piżamę. Wskoczyłam do łóżka i prawie od razu zasnęłam.
 Budzik nieznośnie torturował moje uszy do momentu zrzucenia go z szafki. Wstałam i przeciągnęłam się, ziewając. Powoli zwlokłam się z łóżka i ruszyłam z stronę łazienki. Przemyłam twarz i załatwiłam resztę porannej toalety. Wracając do mojego pokoju słyszałam ciocię krzątającą się po kuchni. Ona zawsze rano wstaje, ja nie ogarniam jak tak można. Neko nadal spał na mojej bluzie, więc go nie ruszałam. Wyjrzałam za okno i zauważyłam, że jak na lato, dzisiaj jest pochmurnie. Wyciągnęłam więc czystą bluzę na wszelki wypadek. Zeszłam na parter i jak zwykle wzięłam kanapkę, pożegnałam się z ciocią i wyszłam. Idąc w stronę centrum minęłam jakiegoś chłopaka. Zdawało mi się, że skądś go kojarzę, ale nie mogłam ogarnąć skąd. Przypomniało mi się dopiero jak weszłam do Frutti, że to jego widziałam podczas deszczu, gdy wracałam do domu. Widziałam go już drugi raz w tej okolicy, chociaż może mieszkał tu wcześniej, a ja po prostu nigdy nie zwracałam na niego uwagi. Nie był jakąś specjalnie wyrazistą osobą. W pracy, bez mojej przyjaciółki dzień się ciągnął. Poprosiłam szefową, żeby pozwoliła mi wyjść wcześniej, ale ona niechętnie na to przystała, ponieważ nie było Kate. Końcem końców zgodziła się i wyszłam o 14.00 i mogłam spokojnie udać się na poszukiwania. Pierwsze co mi przyszło do głowy to przeszukanie domu dziewczynki. Z tego co się dowiedziałam zabił ją własny ojciec. Alkoholik i awanturnik po rozwodzie. Internet dał całkiem sporo informacji, ale nie wiedziałam ile z nich jest prawdziwych.
- Hmm gdzie mógł się schować morderca?- Myślałam na głos idąc spokojnie ulicą.
Jakoś nie byłam szczególnie przerażona. Myślałam o tym, że po prostu go znajdę zadzwonię na policję i tyle z tego będzie.
- Wiem! - wykrzyknęłam radośnie, gdy wpadłam na pomysł.
Na filmach zawsze chowają się po starych fabrykach, albo jakiś zakładach. U nas były takie trzy, ale nie były daleko od siebie. Życie to nie film, ale zawsze można spróbować. Założyłam słuchawki i ruszyłam na poszukiwania. Idąc do pierwszej fabryki napotkałam duszę pewnej starszej pani, załatwiłam to w miarę szybko. Wieczorem ciemne chmury zniknęły, ale wiał chłodny wiatr, więc i tak założyłam bluzę.
W końcu stanęłam przed pierwszą fabryką i nic, w drugiej tak samo. W drodze do trzeciej zadzwoniłam do cioci i zaczęłam ściemniać, że jednak nocuję u Kate. Wolałam się upewnić, że nie będzie mnie szukać. W końcu nie wiedziała, że moja przyjaciółka wyjechała na wakacje. Kiedy doszłam do trzeciego zakładu od razu pomyślałam, że to tu. Stwierdziłam to na podstawie samochodu zaparkowanego w krzakach, ale mogłam się mylić. Policja ogląda za mało filmów akcji, bo jakoś nie sprawdzają podstawowych miejsc. Wkroczyłam ostrożnie na teren fabryki i powoli badałam teren.
- Zabawa w ninje - mruknęłam pod nosem.
Nagle usłyszałam głosy dochodzące zza rogu. Wyjrzałam i zobaczyłam czwórkę mężczyzn. Serce zaczęło bić mi jak oszalałe.
- Serio, dopiero teraz zaczęłam się bać - powiedziałam cicho.
Już nie byłam taka pewna siebie jak na początku. Miałam wrażenie, że bicie mojego serca da się usłyszeć z kilometra.
- Musimy ciągle wracać do tej sprawy? - Usłyszałam ponury głos.
- Policja nadal cie szuka do jasnej cholery, prędzej czy później znajdą też nas.
- Jak tak dalej pójdzie wszystkich wsadzą.
- Cisza! - warknął głośno jeden z facetów.- Ja je zabiłem, a wy nawet nie macie nic z tym wspólnego i czego tchórzycie, co?
- Czego tchórzymy, chcesz wiedzieć...
Obserwowałam całą sytuację z boku jak skamieniała, ale w pewnym momencie jeden mężczyzna wyciągnął broń i oddał kilka strzałów w powietrze.
Ze strachu upuściłam telefon, który miałam w pogotowiu, był już nawet wpisany numer policji. Akurat musiał wypaść, a ja krzyknęłam. Mężczyźni mnie zauważyli. Notatka na przyszłość, gdy szukam mordercy, mam być niezauważalna.
______
* z jap. kot

czwartek, 5 czerwca 2014

IV

Gdy doszłyśmy na miejsce, przebrałyśmy się w szatni i weszłyśmy na basen. Mnie od razu przeszły ciarki, bałam się, że wpadnę w głęboką wodę. Wiedziałam, że są tu ratownicy, jednak ta myśl mnie bardzo nie pocieszała.
- Chodźmy na zewnętrzny basen!- krzyknęła Kate i pobiegła.
- Jejku po co ja się dałam na to namówić- burknęłam pod nosem i ruszyłam za przyjaciółką.
Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam blondynkę pływającą w różowym kółku. Usiadłam na brzegu i zamoczyłam nogi.
Nie było zbyt wiele osób. Jakieś dzieci, które oczywiście pływały lepiej ode mnie i paru chłopaków. Kate krążyła w tą i z powrotem. Stwierdziłam, że też muszę się w końcu nauczyć. Mam prawie 17 lat i nadal boję się wody.
- Lisette chodź do mnie - powiedziała blondynka wyciągając ręce w moją stronę.
- Chyba sobie żartujesz, tu jest ze dwa i pół metra głębokości.
- Ja ci pomogę, masz oddam ci kółko. - Popchnęła przedmiot w moją stronę.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - mruknęłam cicho, wchodząc niechętnie do kółka.
Ratownicy byli w środku, ale za to Kate tuż obok mnie, która w razie czego mogła mi pomóc.
- Dobra ruszam - powiedziałam głośno i odepchnęłam się.
Machałam nogami i płynęłam powoli do przodu, ale blisko brzegu.
- Widzisz to nie jest wcale takie trudne.
- Właśnie, że jest, tylko ja mam kółko, a bez niego to zaraz bym się utopiła.
- Jasne, jasne kiedyś pójdziesz na kurs nauki pływania.
- Może kiedyś, kto wie.
- Hej dziewczyny! - Usłyszałyśmy głos.
Nie wiedziałyśmy czy to do nas, ale i tak się rozejrzałyśmy. Zauważyłyśmy czterech chłopaków stojących na brzegu, a jeden z nich machał w naszą stronę. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to chłopcy z naszej klasy Mike, Nate, Lend i Jack.
- Czeeeść!- Odkrzyknęła Kate machając.
W sumie nie przepadałam za nimi. Idioci jak zresztą większość chłopaków z klasy, ale da się z nimi i przynajmniej miałam pretekst, żeby wyjść z kółka i stanąć na brzegu.
- Hej - powiedziałam wychodząc z wody. - Co tu robicie?
- Przyszliśmy łowić ryby nie widać - odpowiedział Jack z ironią.
- Hahaha, ale ty śmieszny - rzekłam tym samym tonem.
- No weźcie się uspokójcie. - Kate wkroczyła do akcji.
- Dobra ja idę na leżak, a wy sobie tu gadajcie. - Zaczęłam odchodzić, gdy poczułam, że ktoś mnie złapał.
Odwróciłam się i zobaczyłam moją przyjaciółkę.
- Lisette no nie bądź taka, mamy okazję się zakumplować, a ty taka oschła.
- Kto powiedział, że chcę się zakumplować i wcale nie jestem oschła?- Uśmiechnęłam się.
- Heeej Lis nie bądź taka, przecież jesteśmy grzeczni. - Nate zrobił maślane oczy.
- Taaa jasne już to widzę - spojrzałam na Kate. - Ja w razie czego będę na leżakach, jak coś to wołaj.
- Dobra to ja skoczę po kremik i poleżę z tobą - powiedziała, mrugnęła do chłopaków i weszła do środka.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę. - Nie czekając na odpowiedź odwróciłam się.
Już miałam znów ruszyć, gdy tym razem poczułam chwyt w pasie.
- No, Lisette nie idź, popływasz z nami. - Jack podniósł mnie i rzucił prosto do basenu.
- Ja nie...- Nie zdążyłam dokończyć, a już wylądowałam w wodzie.
Gdy tylko wpadłam zaczęłam machać rękoma i nogami, ale zamiast się wynurzyć opadałam coraz niżej. Ogarnęła mnie panika, nie mogłam złapać oddechu, a moje ruchy nie pomagały. Nie widziałam nic, tylko wszędzie wodę, chciałam znaleźć drabinkę, cokolwiek, aby tylko się wydostać. Zaczęło brakować mi tlenu, a obraz się przyciemniał. Nie mogłam nic zrobić, nie potrafiłam. Ciało nie chciało współpracować. Zamknęłam oczy i już miałam się poddać, gdy poczułam mocne szarpnięcie. Ktoś mnie ciągnął, ale nie miałam siły zobaczyć kto. Po chwili wynurzyłam się, a ktoś wziął mnie na ręce.
- Lisette! - słyszałam głos Kate, ale był bardzo stłumiony, ledwo rozumiałam słowa.- Co wyście zrobili?!
Ktoś potrząsnął mną, a ja zaczęłam kaszleć, wypluwając wodę.
- Jejku Lisette, powiedz, że nic ci nie jest. - Znowu Kate, tym razem słyszałam ją wyraźniej.
Powoli zaczęłam otwierać oczy i zobaczyłam pochylającego się nade mną Jack'a i przerażoną blondynkę stojącą za nim. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam.
- Mogłeś ją zabić idioto!- Przyjaciółka odsunęła chłopaka i przytuliła mnie.- Nigdy więcej tak nie rób.
- Przecież nic nie zrobiłam - powiedziałam.
- To wszystko przez ciebie!- Kate wstała i oskarżycielsko wskazała na Jack'a.
- Skąd mogłem wiedzieć, że nie umie pływać. - Bronił się.
- Wystarczyło się zastanowić, żadna dziewczyna nie chce być siłą wrzucona do basenu!
- Kate uspokój się. - Wstałam, ale nie mogłam utrzymać równowagi i się zachwiałam.
Na szczęście Nate mnie przytrzymał.
- Ja mam się uspokoić?! To przecież ty omal się nie utopiłaś, a to wszystko przez niego.
- Przepraszam, ale nie miałem pojęcia...- Chłopak nawet nie dokończył, ponieważ moja przyjaciółka przyłożyła mu z liścia.
- Następnym razem się zastanowisz. - Wysyczała i pociągnęła mnie w stronę wyjścia.
Jeszcze tylko spojrzałam w stronę chłopaków, ale Kate pospieszyła mnie. Gdy znalazłyśmy się w szatni posadziła mnie na ławce i przyjrzała.
- Lisette przepraszam, że cię tu przyciągnęłam, że wyszłam, to moja wina...- Zaczęła płaczliwym tonem.
- Hej, hej spokojnie, nikt nie mówi, że to przez ciebie - uspokajałam ją.- Tak mnie szybko wyprowadziłaś, że nawet nie zdążyłam na nich nawrzeszczeć.
- Gdybym tam była, gdybym wtedy nie poszła...
- Nic mi nie jest. - Na dowód wstałam i obróciłam się, omal nie przewracając.- Jestem cała i zdrowa, a ten wypadek to była aluzja, że po prostu muszę nauczyć się pływać.
Wprawdzie byłam bardzo przerażona, ale mimo tego uśmiechnęłam się szeroko.
- Ok powiedzmy, że ci wierzę, ale tylko warunkowo - powiedziała i jeszcze raz mi się przyjrzała.
- To ubieramy się i idziemy po film - stwierdziłam radośnie.
- No tak, zapomniałam, że wypożyczasz horror. - Westchnęła.
 Po wyjściu z basenu powłóczyłyśmy się trochę po centrum, pochodziłyśmy po sklepach i pogadałyśmy.

 Nagle zadzwonił telefon Kate, oczywiście zanim znalazła go w torbie przestał dzwonić. Otworzyła klapkę, a oczy rozszerzyły jej się.
- Mama dzwoniła do mnie dwanaście razy - szepnęła.
- Nie żyjesz- powiedziałam krótko.
- Myślisz, że mam oddzwonić?- zapytała przestraszona.
- Hmm to trudne pytanie, ale lepiej tak, może nie będzie aż tak źle. - Pocieszyłam ją.
Wcisnęła kilka klawiszy i podniosła telefon do ucha, przełykając ślinę.
- Ma...mamo? - Wyjąkała.
- Gdzie ty się włóczysz!!! Miałaś być pół godziny temu za chwilę pojedziemy bez ciebie!!!- Dało się słyszeć krzyki z urządzenia.
- Co? Gdzie pojedziecie, ja nic o tym nie wiem.
- Jeszcze udajesz, że nic nie wiesz!!! Wracaj szybko do domu, bo my już z ojcem czekamy i tak spóźnieni jesteśmy!!!- wykrzyczała i rozłączyła się.
- Chyba jednak gdzieś jedziecie, czyli z nocowania nici - powiedziałam, patrząc na telefon w dłoni Kate.
- Jejku o co tej kobiecie chodziło, nie mam pojęcia. - Schowała telefon i spojrzałam na mnie.
- No trudno mamy jeszcze całe wakacje. Szybko leć do domu, żebyś nie miała szlabanu.- Uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
- Mam nadzieję, że to przeżyję. Do jutra. - Pożegnała się i pobiegła do domu.
- Trzymaj się! - krzyknęłam jeszcze i ruszyłam w przeciwną stronę.
Mieszkałam na obrzeżu miasta, dlatego miałam sporo drogi do przejechania. Jechałam na desce przez większą część, ale ostatni kawałek musiałam przejść pieszo. Wracałam ostatnią uliczką, gdy zobaczyłam Jack'a idącego w moją stronę. Już miałam na niego naskoczyć, wyzywając od najgorszych, ale on podszedł do mnie i wystawił rękę, w której trzymał kwiatka.
- Przepraszam - powiedział patrząc gdzieś w bok i szurając nogą.
Widać było, że jest zawstydzony. Wzięłam kwiat, na którym po chwili usiadł motyl.
- Nic się nie stało. - Wyminęłam go i chciałam iść dalej, ale on złapał mnie.
- Lisette, naprawdę nie chciałem, nie miałem pojęcia, że nie umiesz pływać. Jak nie wypływałaś myślałem, że się zgrywasz, no wiesz, ale potem przyszła Kate i zaczęła krzyczeć, ja przepraszam...-Wylewał z siebie potoki słów.
- Hej powiedziałam, że nic się nie stało, po prostu najadłam się strachu i tyle. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Mogłem wskoczyć wcześniej za tobą, gdybym tylko wiedział, ja nie chciałem.
- Nie dotarło za pierwszym razem, wrzuciłeś mnie, a potem wyciągnąłeś i wszystko gra.
W sumie nie był aż takim idiotą, za jakiego go miałam. Był całkiem słodki jak się rumienił.
- W każdym razie wszystko w porządku, dziękuję za kwiatka. - Jeszcze raz posłałam mu uśmiech i odeszłam.
- Przepraszam - powiedział tylko, włożył ręce w kieszenie i też poszedł w swoją stronę.