Gdy doszłyśmy na miejsce, przebrałyśmy się w szatni i weszłyśmy na basen. Mnie od razu przeszły ciarki, bałam się, że wpadnę w głęboką wodę. Wiedziałam, że są tu ratownicy, jednak ta myśl mnie bardzo nie pocieszała.
- Chodźmy na zewnętrzny basen!- krzyknęła Kate i pobiegła.
- Jejku po co ja się dałam na to namówić- burknęłam pod nosem i ruszyłam za przyjaciółką.
Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam blondynkę pływającą w różowym kółku. Usiadłam na brzegu i zamoczyłam nogi.
Nie było zbyt wiele osób. Jakieś dzieci, które oczywiście pływały lepiej ode mnie i paru chłopaków. Kate krążyła w tą i z powrotem. Stwierdziłam, że też muszę się w końcu nauczyć. Mam prawie 17 lat i nadal boję się wody.
- Lisette chodź do mnie - powiedziała blondynka wyciągając ręce w moją stronę.
- Chyba sobie żartujesz, tu jest ze dwa i pół metra głębokości.
- Ja ci pomogę, masz oddam ci kółko. - Popchnęła przedmiot w moją stronę.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - mruknęłam cicho, wchodząc niechętnie do kółka.
Ratownicy byli w środku, ale za to Kate tuż obok mnie, która w razie czego mogła mi pomóc.
- Dobra ruszam - powiedziałam głośno i odepchnęłam się.
Machałam nogami i płynęłam powoli do przodu, ale blisko brzegu.
- Widzisz to nie jest wcale takie trudne.
- Właśnie, że jest, tylko ja mam kółko, a bez niego to zaraz bym się utopiła.
- Jasne, jasne kiedyś pójdziesz na kurs nauki pływania.
- Może kiedyś, kto wie.
- Hej dziewczyny! - Usłyszałyśmy głos.
Nie wiedziałyśmy czy to do nas, ale i tak się rozejrzałyśmy. Zauważyłyśmy czterech chłopaków stojących na brzegu, a jeden z nich machał w naszą stronę. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to chłopcy z naszej klasy Mike, Nate, Lend i Jack.
- Czeeeść!- Odkrzyknęła Kate machając.
W sumie nie przepadałam za nimi. Idioci jak zresztą większość chłopaków z klasy, ale da się z nimi i przynajmniej miałam pretekst, żeby wyjść z kółka i stanąć na brzegu.
- Hej - powiedziałam wychodząc z wody. - Co tu robicie?
- Przyszliśmy łowić ryby nie widać - odpowiedział Jack z ironią.
- Hahaha, ale ty śmieszny - rzekłam tym samym tonem.
- No weźcie się uspokójcie. - Kate wkroczyła do akcji.
- Dobra ja idę na leżak, a wy sobie tu gadajcie. - Zaczęłam odchodzić, gdy poczułam, że ktoś mnie złapał.
Odwróciłam się i zobaczyłam moją przyjaciółkę.
- Lisette no nie bądź taka, mamy okazję się zakumplować, a ty taka oschła.
- Kto powiedział, że chcę się zakumplować i wcale nie jestem oschła?- Uśmiechnęłam się.
- Heeej Lis nie bądź taka, przecież jesteśmy grzeczni. - Nate zrobił maślane oczy.
- Taaa jasne już to widzę - spojrzałam na Kate. - Ja w razie czego będę na leżakach, jak coś to wołaj.
- Dobra to ja skoczę po kremik i poleżę z tobą - powiedziała, mrugnęła do chłopaków i weszła do środka.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę. - Nie czekając na odpowiedź odwróciłam się.
Już miałam znów ruszyć, gdy tym razem poczułam chwyt w pasie.
- No, Lisette nie idź, popływasz z nami. - Jack podniósł mnie i rzucił prosto do basenu.
- Ja nie...- Nie zdążyłam dokończyć, a już wylądowałam w wodzie.
Gdy tylko wpadłam zaczęłam machać rękoma i nogami, ale zamiast się wynurzyć opadałam coraz niżej. Ogarnęła mnie panika, nie mogłam złapać oddechu, a moje ruchy nie pomagały. Nie widziałam nic, tylko wszędzie wodę, chciałam znaleźć drabinkę, cokolwiek, aby tylko się wydostać. Zaczęło brakować mi tlenu, a obraz się przyciemniał. Nie mogłam nic zrobić, nie potrafiłam. Ciało nie chciało współpracować. Zamknęłam oczy i już miałam się poddać, gdy poczułam mocne szarpnięcie. Ktoś mnie ciągnął, ale nie miałam siły zobaczyć kto. Po chwili wynurzyłam się, a ktoś wziął mnie na ręce.
- Lisette! - słyszałam głos Kate, ale był bardzo stłumiony, ledwo rozumiałam słowa.- Co wyście zrobili?!
Ktoś potrząsnął mną, a ja zaczęłam kaszleć, wypluwając wodę.
- Jejku Lisette, powiedz, że nic ci nie jest. - Znowu Kate, tym razem słyszałam ją wyraźniej.
Powoli zaczęłam otwierać oczy i zobaczyłam pochylającego się nade mną Jack'a i przerażoną blondynkę stojącą za nim. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam.
- Mogłeś ją zabić idioto!- Przyjaciółka odsunęła chłopaka i przytuliła mnie.- Nigdy więcej tak nie rób.
- Przecież nic nie zrobiłam - powiedziałam.
- To wszystko przez ciebie!- Kate wstała i oskarżycielsko wskazała na Jack'a.
- Skąd mogłem wiedzieć, że nie umie pływać. - Bronił się.
- Wystarczyło się zastanowić, żadna dziewczyna nie chce być siłą wrzucona do basenu!
- Kate uspokój się. - Wstałam, ale nie mogłam utrzymać równowagi i się zachwiałam.
Na szczęście Nate mnie przytrzymał.
- Ja mam się uspokoić?! To przecież ty omal się nie utopiłaś, a to wszystko przez niego.
- Przepraszam, ale nie miałem pojęcia...- Chłopak nawet nie dokończył, ponieważ moja przyjaciółka przyłożyła mu z liścia.
- Następnym razem się zastanowisz. - Wysyczała i pociągnęła mnie w stronę wyjścia.
Jeszcze tylko spojrzałam w stronę chłopaków, ale Kate pospieszyła mnie. Gdy znalazłyśmy się w szatni posadziła mnie na ławce i przyjrzała.
- Lisette przepraszam, że cię tu przyciągnęłam, że wyszłam, to moja wina...- Zaczęła płaczliwym tonem.
- Hej, hej spokojnie, nikt nie mówi, że to przez ciebie - uspokajałam ją.- Tak mnie szybko wyprowadziłaś, że nawet nie zdążyłam na nich nawrzeszczeć.
- Gdybym tam była, gdybym wtedy nie poszła...
- Nic mi nie jest. - Na dowód wstałam i obróciłam się, omal nie przewracając.- Jestem cała i zdrowa, a ten wypadek to była aluzja, że po prostu muszę nauczyć się pływać.
Wprawdzie byłam bardzo przerażona, ale mimo tego uśmiechnęłam się szeroko.
- Ok powiedzmy, że ci wierzę, ale tylko warunkowo - powiedziała i jeszcze raz mi się przyjrzała.
- To ubieramy się i idziemy po film - stwierdziłam radośnie.
- No tak, zapomniałam, że wypożyczasz horror. - Westchnęła.
Po wyjściu z basenu powłóczyłyśmy się trochę po centrum, pochodziłyśmy po sklepach i pogadałyśmy.
Nagle zadzwonił telefon Kate, oczywiście zanim znalazła go w torbie przestał dzwonić. Otworzyła klapkę, a oczy rozszerzyły jej się.
- Mama dzwoniła do mnie dwanaście razy - szepnęła.
- Nie żyjesz- powiedziałam krótko.
- Myślisz, że mam oddzwonić?- zapytała przestraszona.
- Hmm to trudne pytanie, ale lepiej tak, może nie będzie aż tak źle. - Pocieszyłam ją.
Wcisnęła kilka klawiszy i podniosła telefon do ucha, przełykając ślinę.
- Ma...mamo? - Wyjąkała.
- Gdzie ty się włóczysz!!! Miałaś być pół godziny temu za chwilę pojedziemy bez ciebie!!!- Dało się słyszeć krzyki z urządzenia.
- Co? Gdzie pojedziecie, ja nic o tym nie wiem.
- Jeszcze udajesz, że nic nie wiesz!!! Wracaj szybko do domu, bo my już z ojcem czekamy i tak spóźnieni jesteśmy!!!- wykrzyczała i rozłączyła się.
- Chyba jednak gdzieś jedziecie, czyli z nocowania nici - powiedziałam, patrząc na telefon w dłoni Kate.
- Jejku o co tej kobiecie chodziło, nie mam pojęcia. - Schowała telefon i spojrzałam na mnie.
- No trudno mamy jeszcze całe wakacje. Szybko leć do domu, żebyś nie miała szlabanu.- Uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
- Mam nadzieję, że to przeżyję. Do jutra. - Pożegnała się i pobiegła do domu.
- Trzymaj się! - krzyknęłam jeszcze i ruszyłam w przeciwną stronę.
Mieszkałam na obrzeżu miasta, dlatego miałam sporo drogi do przejechania. Jechałam na desce przez większą część, ale ostatni kawałek musiałam przejść pieszo. Wracałam ostatnią uliczką, gdy zobaczyłam Jack'a idącego w moją stronę. Już miałam na niego naskoczyć, wyzywając od najgorszych, ale on podszedł do mnie i wystawił rękę, w której trzymał kwiatka.
- Przepraszam - powiedział patrząc gdzieś w bok i szurając nogą.
Widać było, że jest zawstydzony. Wzięłam kwiat, na którym po chwili usiadł motyl.
- Nic się nie stało. - Wyminęłam go i chciałam iść dalej, ale on złapał mnie.
- Lisette, naprawdę nie chciałem, nie miałem pojęcia, że nie umiesz pływać. Jak nie wypływałaś myślałem, że się zgrywasz, no wiesz, ale potem przyszła Kate i zaczęła krzyczeć, ja przepraszam...-Wylewał z siebie potoki słów.
- Hej powiedziałam, że nic się nie stało, po prostu najadłam się strachu i tyle. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Mogłem wskoczyć wcześniej za tobą, gdybym tylko wiedział, ja nie chciałem.
- Nie dotarło za pierwszym razem, wrzuciłeś mnie, a potem wyciągnąłeś i wszystko gra.
W sumie nie był aż takim idiotą, za jakiego go miałam. Był całkiem słodki jak się rumienił.
- W każdym razie wszystko w porządku, dziękuję za kwiatka. - Jeszcze raz posłałam mu uśmiech i odeszłam.
- Przepraszam - powiedział tylko, włożył ręce w kieszenie i też poszedł w swoją stronę.