poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział XVIII

- Nie, nie zaciągniesz mnie tam nigdy! - Kate ciągnęła mnie za rękę pod bramę szkoły.
Byłyśmy już prawie na miejscu, wiedziałam, że już nie dam rady się wymigać.
- No dawaj Lisette, już praktycznie jesteśmy, nie zachowuj się jak dziecko.
- Dobra już uspokajam się, tylko mnie puść. - Gdy tylko to zrobiła odwróciłam się, ale musiała to przewidzieć, bo złapała mnie za kołnierzyk.
- Okej rozejm, idę grzecznie. - Poddałam się i poszłam posłusznie za nią z ponurą miną.
Zatrzymałam się przed bramą i niechętnie spojrzałam na budynek. Pomyślałam, że wakacje zawsze trwają za krótko, choćby nawet minął rok to i tak nie polubię szkoły.
- Idziesz? - Kate odwróciła się, a ja westchnęłam i razem, ramię w ramię wkroczyłyśmy na teren placówki.
 - Skoro znacie już swoje plany zajęć i wybraliście przynajmniej jedne zajęcia dodatkowe, możecie wracać do domów. Dziękuję za uwagę i widzimy się jutro rano. Do widzenia - usłyszałam i prawie biegiem wyszłam z klasy.
Czekałam na Kate przed bramą i patrzyłam na mijających mnie uczniów. Dziewczyny ze starszych klas wracały w grupkach śmiejąc się, a ja zastanawiałam się jak można być radosnym w pierwszym dniu nauki. Jeszcze raz spojrzałam na budynek. Nasza szkoła była dość duża, podzielona na dwa sektory. Otworzono ją dość niedawno, dlatego była jedną z nowocześniejszych placówek i co roku przybywało do niej coraz więcej osób. Westchnęłam cicho i zaczęłam znów wypatrywać przyjaciółki. Wyszła z budynku i uśmiechnęła się do mnie, a po chwili stanęła obok.
- I co, nie było tak źle, prawda?
- Ehh no to dopiero początek, jutro będzie gorzej. Nie wracamy dzisiaj razem, bo muszę załatwić pewną sprawę. - Poruszyłam znacząco brwiami, a ona wiedziała o co chodzi.
Tak właśnie ją okłamałam, ale nie mogłam jej powiedzieć prawdy. Nie teraz. Myślała, że będę pomagać jakiejś zbłąkanej duszy. Pożegnałyśmy się, ona zadzwoniła po mamę, a ja wskoczyłam na deskorolkę i ruszyłam do Agencji Ghost. Wspominałam, że ta nazwa jest beznadziejna? Jest beznadziejna. Jazda w spódnicy nie należy do najprzyjemniejszych, ale miałam się tam stawić od razu po szkole, więc nie mogłam się przebrać. Po paru minutach byłam już na miejscu, a przed wejściem czekał na mnie Max.
- Cześć - powiedział na przywitania. - Słuchaj ja chciałem przeprosić za wczorajszą akcję, no wiesz. Trochę mnie poniosło.
- Hmm serio? - Położyłam ręce na biodra i patrzyłam na niego krytycznie.
- No tak, a poza tym w samym ręczniku wyglą... - przerwał mu mój łokieć w jego brzuchu.
- Jeszcze słowo, a ci nie wybaczę. - Wyminęłam go i ruszyłam do wejścia.
- Przepraszam, nie chciałem po prostu byłem trochę wkurzony z powodu Jacka i... fuck. - Ugryzł się po chwili w język, ale ja wiedziałam co usłyszałam.
- Co powiedziałeś, jak to z powodu Jacka? Co masz na myśli?
- Znaczy n-no ten... Chodź, bo się spóźnimy. - Popchnął mnie w stronę holu, ale ja odwróciłam się i spojrzałam na niego z powagą.
- Nie Max, mów! Teraz!
- Tak śledziłem was. Już zadowolona?! To chciałaś wiedzieć? - Tym razem on wyminął mnie, wkładając ręce w kieszenie.
Wyglądał na wkurzonego mimo, że ja powinnam być na niego zła.
- Czemu? Wytłumacz, dlaczego to robiłeś? - Złapałam go za ramię i zatrzymałam.
- Musiałem cię pilnować, pamiętasz co się stało tak niedawno u ciebie w domu. Nie chciałem by to się powtórzyło, a ta rozmowa...
- Wiesz wystarczy, że miałabym twój numer, mogłabym zadzwonić w każdej chwili, a ty nie musiałbyś za mną łazić - powiedziałam pojednawczo, bo zrozumiałam, że zrobił to dla mojego dobra.
Nie odpowiedział nic, tylko dalej szedł przed siebie. To było niesprawiedliwe. Czemu to ja mam poczucie winy, mimo, że to on mnie śledził i drażnił, gdy byłam w ręczniku. Szłam za nim najpierw przez długi hol o kremowych ścianach, potem weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia przypominającego trochę poczekalnie, gdzie zostawiłam moją deskorolkę. Mieli nawet akwarium z rybkami. Poszliśmy dalej korytarzem do windy. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy jechać w dół.
- Tak w ogóle gdzie mnie zabierasz? - zapytałam po dłuższej chwili milczenia.
- Zobaczysz jak będziemy na miejscu. Parę osób z tobą pogada, dostaniesz masę książek i rozkład zajęć. Oczywiście jeżeli cię zaakceptują, ale to tylko formalność, bo biorą każdego po kolei kto wykazuje zdolność widzenia dusz. Nie masz się czego bać, znaczy nie tutaj. Będę obserwować wszystko z balkonu więc będzie dobrze. - Nareszcie uśmiechnął się, a potem winda się zatrzymała.
- No to idziesz prosto do tamtych drzwi, a ja idę na górę. Powodzenia. - Puścił mi oko i skierował się w stronę schodów.
Ja podeszłam kawałek do stalowych drzwi, myślałam, że będą ciężkie do otworzenia, jednak zaczęły się uchylać jak tylko wyciągnęłam rękę w stronę klamki. Gdy otworzyły się całkiem wkroczyłam do ogromnego pomieszczenia. Było naprawdę duże, coś na kształt auli, ale jednocześnie puste i wykonane z metalu czy czegoś podobnego. Na krzesłach na środku sali siedziały trzy osoby.
- Lisette Scarlet, podejdź tu. - Głos rozniósł się echem po pomieszczeniu, a ja spojrzałam w górę.
Na balkonie stał spokojnie Max, uniósł kciuk i uśmiechnął się przyjacielsko. Podeszłam niepewnie do ludzi i stanęłam przed nimi. Byli to dwaj mężczyźni i kobieta. Ubrani w biurowe ciuchy z emblematem agencji na piersi, który przedstawiał  łańcuch oplatający literę G. Nie wyglądali na starych, bo dałabym im nie więcej niż 30 lat, oprócz osoby w środku. Ten facet mógł dobijać do pięćdziesiątki, siwe pasma zaczęły pokrywać jego ciemne włosy, ale jego oczy były odrobinę straszne. Zielone spojrzenie przeszywało mnie na wskroś, patrzył na mnie krytycznie, stukając długopisem o notatnik. 
- Dzień dobry - przywitałam się grzecznie i czekałam na odpowiedź.
- 16 lat, urodzona 24 grudnia, tak? - zapytał mężczyzna na środkowym krześle.
- Zgadza się.
- Widzisz dusze zmarłych od urodzenia, gotowa wstąpić do agencji, żeby pomagać dobrym i zwalczać złe. Otrzymaliśmy już raport potwierdzający twoje umiejętności, nie musisz niczego udowadniać. Możesz dołączyć do naszej agencji, jeżeli chcesz, ale odwrotu nie będzie. Zastanów się dobrze.
- J-ja chcę dołączyć. Dotąd nie wiedziałam, że są inni tacy jak ja, a teraz gdy już wiem to nie chcę się odciąć. Będę robić to co do mnie należy - powiedziałam po chwili i uśmiechnęłam się lekko.
- Dobrze przydzielimy cię do odpowiedniej grupy, dostaniesz prywatnego nauczyciela dopóki nie opanujesz wszystkiego i oczywiście niezbędny będzie także czip kodujący - zakończył i wstał z krzesła.
Jaki czip? Nie rozumiałam o co chodzi, ale ta ostatnia część odrobinę mnie przeraziła. Spojrzałam w górę na chłopaka, a on miał nieciekawą minę, jednak gdy zobaczył, że na niego patrzę szybko się poprawił.
- Max zejdź tutaj i zaprowadź dziewczynę w odpowiednie miejsce - powiedział mężczyzna i odszedł z pozostałą dwójką.
- Zaraz, to już tyle?! - zapytałam zaskoczona, bo spodziewałam się zupełnie czegoś innego.
Jednak odpowiedziało mi własne echo. Zostałam sama w dziwnym pomieszczeniu, zastanawiając się gdzie jest blondyn, na szczęście po chwili był już na dole i podszedł do mnie. Zapytałam się go od razu o czipy, bo to mnie najbardziej dręczyło.
- To w sumie nic strasznego. Każdy członek danej grupy ma przydzielony numer, który nie tylko ułatwia zakodowanie w bazie, ale również ma różne dodatkowe funkcje, jak coś w rodzaju GPS i takie tam. Nie bój się to wcale nie jest takie złe, nic nie poczujesz przy wszczepianiu, może jedynie trochę boleć przez parę godzin, ale później o nim zapomnisz.
- To nie brzmi zbyt obiecująco. - Przeszły mnie ciarki na myśl o wszczepianiu czegoś do mojego ciała.
Poszliśmy do windy, mijaliśmy kolejne drzwi, a ja szłam w ciszy za chłopakiem, aż doszliśmy do oddziału szpitalnego, jak przeczytałam na drzwiach. Wyglądał jak najnormalniejszy szpitalny korytarz, tylko że bez pacjentów.
- To tutaj. - Stanęliśmy przed drzwiami, a ja trochę się denerwowałam.
- Możesz wejść ze mną? - zapytałam nie patrząc na niego.
- Czyżbyś bała się szpitali? - powiedział rozbawiony i pociągnął klamkę.
- Nie tylko, no to wszczepianie! Nazwa sama w sobie jest straszna. Jakoś to przetrwam, ale będzie fajnie jak zostaniesz obok mnie.
- Właź już - roześmiał się i wszedł za mną do gabinetu.
Wtedy już miałam złe przeczucia, bo po co tu stół chirurgiczny. Gdzie oni mi będą tego czipa wszczepiać? Takie coś musi boleć.
- A więc to jest Lisette. Miło mi cię poznać, jestem doktor Annie Yuzawa. - Młoda kobieta o ciemnych włosach i jasnych oczach wyciągała do mnie dłoń. Wyglądała przyjaźnie, a gdy się uśmiechnęła w jej policzkach ukazały się dołeczki.
- Mi także miło. - Potrząsnęłam jej dłonią i zrobiło mi się raźniej.
- Gotowa? - Założyła rękawiczki i spojrzała wyczekująco.
- Chyba tak, chociaż w sumie nie jestem pewna. - Patrzyłam jak bierze igłę do rąk i sprawdza czy działa.
 - Proszę połóż się na stole i rozluźnij. Zaraz poczujesz delikatne ukłucie, a później zaśniesz więc nie musisz się niczym przejmować, bo jak się obudzisz będzie już po wszystkim - zakończyła z uśmiechem, trzymając w ręku igłę.
Zrobiłam tak jak prosiła. Patrzyłam na Maxa, który usiadł obok na krześle, podczas gdy lekarka obmywała mi czymś ramię. Później tak jak wspomniała poczułam ukłucie, a chwilę później powieki zaczęły mi opadać. Nie walczyłam z tym i zasnęłam na dobre.
Coś od Pauli:
Leń totalny mnie wziął -.- Nie chciało mi się pisać, a jak już przemogłam się to nie chce mi się sprawdzać xD Weny brak, ale udało mi się coś napisać. To już jesteśmy chyba mniej więcej w połowie tego co mam zamiar zrealizować ^u^ Powoli do przodu. 

5 komentarzy:

  1. Zaczęłam czytać twojego bloga i naprawdę jest bardzo fajny :D czekam z niecierpliwością na następny :*pozdrawiam ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej to bardzo miłe ^u^ Cieszę się, że Ci się podoba i za komentarz. Martwiłam się tym, że mało osób czyta bloga, ale podniosłaś mnie na duchu :D
      Dziękuję :3

      Usuń
  2. Lenia miałaś? To wygląda jakbyś pracowała nad tym bardzo długo :3
    To zdecydowanie najlepszy z Twoich rozdziałów. Akcja nabiera tępa i to mi się podoba. Nie ma błędów i rozdział jest dłuuuuuuuuuuugi :)
    Widzę jeden komentarz wyżej ^^
    Czekam na następny
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha no nie spodziewałam się, że tak to skomentujesz ^^ Naprawdę nie chciało mi się pisać, a mówisz, że wyszło dobrze xD Yay dzięki :3 No akcja się rozkręca powoli i może teraz postaram się pisać trochę dłuższe rozdziały ^u^
      Dzięki :D

      Usuń
  3. Kiedy dodała byś nowy rozdział ? Nie mogę się doczekać kolejnego :3

    OdpowiedzUsuń