- Przepraszam Lis, nie zauważyłem cię. - Uśmiechnął się i podał mi dłoń.
- Sorki ja też się zagapiłam. - Skorzystałam z pomocy i otrzepałam się.
- Co tu robisz?
- Czekam na Kate, ma dzisiaj wrócić z wakacji.
- No to dobrze, a jak z twoją nogą?
- Eee już lepiej, praktycznie już się zagoiła.
- No to dość szybko jak na ranę postrzałową - powiedział ironicznie.
- Dziwne no nie, ale to nawet lepiej - udawałam, że nie słyszę jego tonu. - Będę mogła w końcu normalnie funkcjonować.
- Taaa jasne, dobra ja już spadam, umówiłem się z koleżanką.- Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zmył się.
- Z koleżanką, co? - mruknęłam do siebie i wróciłam do czekania na Kate.
Nareszcie po tylu godzinach zobaczyłam samochód Millerów. Gdy tylko podjechał wyskoczyła z niego moja przyjaciółka i można powiedzieć, że rzuciła się na mnie.
- Listette jak ja za tobą tęskniłam, nigdy więcej cię nie zostawię na tak długo - mówiła ściskając mnie.
- Serio? - Zapytałam podnosząc brew w górę.
- Nie.
- Dobra, spoko nie musimy się kolegować.
Potem przytuliłyśmy się jeszcze raz, a z samochodu usłyszałyśmy, że mamy dla siebie tylko dwie godziny. Jak miałyśmy w tak krótkim czasie nadrobić cały tydzień. Od razu zaczęłyśmy łazić po sklepach, bez przerwy paplając na różne tematy, czyli rozmowa o wszystkim i o niczym. Potem poszłyśmy na lody do kawiarenki, oczywiście nie tam gdzie pracujemy i opowiadałyśmy sobie otym co nas ominęło.
Dwie godziny minęły bardzo szybko i Kate musiała wracać do domu. Pożegnałyśmy się i oczywiście umówiłyśmy się na następny dzień w końcu został nam tylko miesiąc wakacji. Wracałam sobie spokojnie do domu, właśnie skręcałam w tą ostatnią, nieszczęsną uliczkę niewyłożoną chodnikiem. Ciągle miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuję, ale starałam się, nie dać po sobie tego poznać. W pewnym momencie nie wytrzymałam, przystanęłam i rozejrzałam się na boki, szukając czegoś, albo kogoś. Cisza jak makiem zasiał. Wydawałoby się, że cały świat wstrzymał oddech, bo nawet ptaki przestały śpiewać. Przeszły mnie ciarki, ale nikogo nie zauważyłam, więc tylko wzruszyłam ramionami i poszłam dalej.
***
Widziałem jak zatrzymała się i zaczęła rozglądać. Nie drgnąłem nawet wtedy, gdy jej wzrok powędrował w moją stronę. Nie mogła mnie zauważyć, inaczej wszystko mogłoby pójść nie tak. Po chwili wzruszyła ramionami i ruszyła dalej, a ja oczywiście za nią. Weszła do domu, a potem w jej pokoju zapaliło się światło. Rozsiadłem się wygodnie w moim stałym miejscu na drzewie i obserwowałem jak zwykle.
***
- Co Neko? Tęskniłeś za mną - powiedziałam do kotka, który zaczął łasić się do mnie.
Usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili do mojego pokoju weszła ciocia.
- Lisette zapomniałam , że jakiś pan do ciebie dzwonił i powiedziałam, żeby oddzwonił po 19 więc spodziewaj się telefonu. Ja teraz wychodzę do Klary, ale niedługo wrócę.
- Będziecie ciociu pichciły coś dobrego?
- Zobaczymy, zobaczymy. - Mrugnęła porozumiewawczo i wyszła.
Siedziałam parę minut czytając mangę, gdy zadzwonił telefon. Domyślałam się, że to ten gość co do mnie wydzwania. Zaczęłam się zastanawiać nad jego propozycją, jeśli to tylko spotkanie w jakiejś kawiarni, przy ludziach i w ogóle. Odebrałam telefon.
- Halo?
- Witam z tej...
- Niech zgadnę dzwoni pan z tej agencji na ulicy Bernes?
- Tak, a więc jest już pani zapoznana z naszą ofertą.
- Nie i prawdę mówiąc nie chcę się z nią zapoznać. Proszę już nigdy więcej do mnie nie dzwonić.
Trzasnęłam słuchawką i odetchnęłam głęboko. Jak to nie poskutkuje i nadal będzie się dobijał, to zostanie mi niewiele opcji. Było już po dziewiętnastej, ale na dworze było jeszcze jasno, bo przecież jest lato i ściemni się dopiero za dwie godziny. Wyszłam na podwórko, położyłam się na trawie i patrzyłam w niebo, gdy nagle usłyszałam jakiś hałas przed bramą. W sumie nic niezwykłego, ale i tak podniosłam się i wyjrzałam za płot. Zauważyłam blondyna siedzącego na gałęzi pod drzewem, który zrzucał z siebie liście, mamrocząc coś pod nosem. Był całkiem przystojny, może w moim wieku, a może trochę starszy, ciężko określić.
- Hej pomóc ci?
On spojrzał na mnie i od razu zauważyłam, że ma różnokolorowe tęczówki.
- Nie, nie trzeba. - Uśmiechnął się przyjacielsko.
- Co robiłeś na drzewie?
- Ja...no ten...etto...- Zaczął się jąkać, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie i podeszłam do niego.
- Dobra nie ważne w sumie to nie interesuje mnie to. Masz soczewki?
- Nie.
- W takim razie, fajne oczy.
- Dzięki i wzajemnie. - Mrugnął do mnie i podniósł się z ziemi.
Spojrzałam w górę na drzewo, żeby zobaczyć skąd spadł i zauważyłam miejsce złamania gałęzi. Potem mój wzrok powędrował w stronę mojego domu i zobaczyłam, że jest stąd idealny widok na mój pokój.
- Czy ty właśnie...?
Chłopak zaczerwienił się i odwrócił wzrok co utwierdziło mnie w jednym.
- Dobra ja już będę leciał. - Wycofał się szybko i pobiegł w swoją stronę.
- Hej czekaj no, wracaj!- Zaczęłam zanim wrzeszczeć, ale mnie zignorował.
Nie chciało mi się go gonić, stwierdziłam, że po tym i tak więcej się tu nie pojawi. Po chwili przydreptał do mnie Neko, a ja wzięłam go na ręce i wróciłam do domu.
- Halo?
- Witam z tej...
- Niech zgadnę dzwoni pan z tej agencji na ulicy Bernes?
- Tak, a więc jest już pani zapoznana z naszą ofertą.
- Nie i prawdę mówiąc nie chcę się z nią zapoznać. Proszę już nigdy więcej do mnie nie dzwonić.
Trzasnęłam słuchawką i odetchnęłam głęboko. Jak to nie poskutkuje i nadal będzie się dobijał, to zostanie mi niewiele opcji. Było już po dziewiętnastej, ale na dworze było jeszcze jasno, bo przecież jest lato i ściemni się dopiero za dwie godziny. Wyszłam na podwórko, położyłam się na trawie i patrzyłam w niebo, gdy nagle usłyszałam jakiś hałas przed bramą. W sumie nic niezwykłego, ale i tak podniosłam się i wyjrzałam za płot. Zauważyłam blondyna siedzącego na gałęzi pod drzewem, który zrzucał z siebie liście, mamrocząc coś pod nosem. Był całkiem przystojny, może w moim wieku, a może trochę starszy, ciężko określić.
- Hej pomóc ci?
On spojrzał na mnie i od razu zauważyłam, że ma różnokolorowe tęczówki.
- Nie, nie trzeba. - Uśmiechnął się przyjacielsko.
- Co robiłeś na drzewie?
- Ja...no ten...etto...- Zaczął się jąkać, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie i podeszłam do niego.
- Dobra nie ważne w sumie to nie interesuje mnie to. Masz soczewki?
- Nie.
- W takim razie, fajne oczy.
- Dzięki i wzajemnie. - Mrugnął do mnie i podniósł się z ziemi.
Spojrzałam w górę na drzewo, żeby zobaczyć skąd spadł i zauważyłam miejsce złamania gałęzi. Potem mój wzrok powędrował w stronę mojego domu i zobaczyłam, że jest stąd idealny widok na mój pokój.
- Czy ty właśnie...?
Chłopak zaczerwienił się i odwrócił wzrok co utwierdziło mnie w jednym.
- Dobra ja już będę leciał. - Wycofał się szybko i pobiegł w swoją stronę.
- Hej czekaj no, wracaj!- Zaczęłam zanim wrzeszczeć, ale mnie zignorował.
Nie chciało mi się go gonić, stwierdziłam, że po tym i tak więcej się tu nie pojawi. Po chwili przydreptał do mnie Neko, a ja wzięłam go na ręce i wróciłam do domu.
***
Akurat dzisiaj musiała pęknąć ta głupia gałąź. Jak przychodziłem tam tyle czasu i nic, a teraz jak dziewczyna wyszła z domu to oczywiście złamała się. Nawet nie miałem przygotowanej żadnej wymówki jak mnie zauważyła i jedyne co mi zostało to po prostu zwiać. Włożyłem ręce w kieszenie i zacząłem kopać kamień. Po chwili zadzwonił telefon, a ja zacząłem się wahać, czy na pewno odebrać. Postanowiłem go jednak zignorować, przecież nic mi za to nie zrobią. Dopiero co skończył dzwonić i znowu się zaczęło, więc odebrałem.
- Co jest? Zajęty jestem.
- Obserwujesz ją.
- Ciągle ta sama śpiewka, a co niby mam robić. To wy mieliście ją przekonać, żeby do nas wpadła i jak widać idzie wam baaaardzo dobrze - powiedziałem sarkastycznie.
Usłyszałem tylko trzask słuchawki i wzruszyłem ramionami. Teoretycznie nie powiedziałem, że już jej nie podglądam, po prostu dyplomatycznie uniknąłem odpowiedzi. Zaczęło się powoli ściemniać, a ja miałem jeszcze kawałek drogi do przejścia. Założyłem moje słuchawki, z którymi się praktycznie nie rozstawałem i nucąc pod nosem, szedłem przed siebie. Zastanawiałem się, czy oberwę za to, że jej nie pilnuję. Ostatnio jak ją na chwilę spuściłem z oka, od razu wpakowała się w duże kłopoty. Teraz nie powinna nigdzie wychodzić, dlatego nic się nie wydarzy. Taki był mój tok rozumowania. Zobaczyłem, że zbliżają się czarne chmury, które co jakiś czas przeszywa promień światła.
- Będzie nieźle lało - powiedziałem do siebie i przyspieszyłem, chcąc jak najszybciej być w domu
Dziękuję i pozdrawiam.
- Co jest? Zajęty jestem.
- Obserwujesz ją.
- Ciągle ta sama śpiewka, a co niby mam robić. To wy mieliście ją przekonać, żeby do nas wpadła i jak widać idzie wam baaaardzo dobrze - powiedziałem sarkastycznie.
Usłyszałem tylko trzask słuchawki i wzruszyłem ramionami. Teoretycznie nie powiedziałem, że już jej nie podglądam, po prostu dyplomatycznie uniknąłem odpowiedzi. Zaczęło się powoli ściemniać, a ja miałem jeszcze kawałek drogi do przejścia. Założyłem moje słuchawki, z którymi się praktycznie nie rozstawałem i nucąc pod nosem, szedłem przed siebie. Zastanawiałem się, czy oberwę za to, że jej nie pilnuję. Ostatnio jak ją na chwilę spuściłem z oka, od razu wpakowała się w duże kłopoty. Teraz nie powinna nigdzie wychodzić, dlatego nic się nie wydarzy. Taki był mój tok rozumowania. Zobaczyłem, że zbliżają się czarne chmury, które co jakiś czas przeszywa promień światła.
- Będzie nieźle lało - powiedziałem do siebie i przyspieszyłem, chcąc jak najszybciej być w domu
Coś od Pauli:
Kolejny rozdział za nami. Jak widzicie wkracza do akcji nowy bohater, ale później się wszystko wyjaśni ^^ Dziękuję wam za 1000 wyświetleń <3 Gorzej idzie wam z komentarzami, więc proszę tych co czytają, a nie komentują, żeby wzięli się za siebie i w końcu coś naskrobali xDDziękuję i pozdrawiam.